- Na pewno chciałabym zobaczyć, jak WTA rozwija się biznesowo, staje się bardziej popularna. Żeby zmniejszyła różnice pod względem nagród finansowych między WTA i ATP, a także przyciągała więcej fanów - powiedziała nasza najlepsza tenisistka po jednym z wygranych pojedynków w Dubaju. Ostatecznie Polka dotarła do finału tej imprezy, dzięki czemu odebrała czek na 267 tysięcy dolarów.
Lepsza od Iga Świątek okazała się tylko Barbora Krejcikova. Wracająca do najwyższej formy Czeszka odniosła jeden z największych sukcesów w karierze. Organizatorzy w ramach nagrody wypłacili jej 454 tysiące dolarów. Gdyby Czeszka chciała się porównać ze zwycięzcą męskiego turnieju, nie byłaby zadowolona.
Triumfator imprezy ATP, która rozgrywana jest w tym tygodniu, otrzyma bowiem 523 tysiące dolarów. Różnica w wynagrodzeniu dla zwycięzcy wynosi aż 69 tysięcy. Z czego wynika? Turnieje WTA nie są w stanie dorównać zawodom ATP pod wieloma względami: liczby kibiców na trybunach, widowni telewizyjnej czy zainteresowania sponsorów.
W Dubaju sytuacja jest jednak szczególna, ponieważ turniej WTA ma rangę 1000, natomiast ATP - 500. Obydwa odbywają się na tych samych kortach, w bardzo zbliżonym terminie (panowie rozpoczęli rywalizację dwa dni po finale pań). Mogłoby się więc wydawać, że ze względu na rangę zawodów, to panie otrzymają większe wynagrodzenia. Zestawiając ze sobą poszczególny etapy męskiego i kobiecego turnieju, zawodniczki zarobią więcej tylko za zwycięstwa w ćwierćfinałach i półfinałach.
Temat wynagrodzeń finansowych wraca jak bumerang i od lat dzieli tenisowe środowisko. W Wielkich Szlemach obowiązuje zasada równości zarobków, ale nawet takie rozwiązanie nie dla wszystkich jest idealne. Chociażby Rafael Nadal i Novak Djoković twierdzą, że mężczyźni powinny zarabiać więcej ze względu na generowanie większego zainteresowania.
Zobacz też:
Świątek złamała jedną ze swoich zasad
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szałowa kreacja Sereny Williams. Fani zachwyceni