Sankcje dotyczą dwóch kolarzy Tomsa Skuijnsa i Kristsa Neilandsa, a także tenisistek Jeleny Ostapenko, Danieli Vismane i Darji Semenistaji.
Państwo nie chce ich wspierać z tego powodu, iż wszyscy biorą udział w tych samych turniejach co rosyjscy i białoruscy sportowcy. Najgłośniej mówi się rzecz jasna o ukaraniu Ostapenko - triumfatorki Rolanda Garrosa 2017. Zawodniczka zajmuje obecnie 22. miejsce w rankingu WTA.
Kwoty, które otrzymywali łotewscy sportowcy nie były wygórowane. Ostapenko mogła liczyć na 1700 euro miesięcznie, Skujins 300 euro, Neilands 200 euro, a dwie pozostałe tenisistki po 100 euro. Zdaniem Reinisa Osenieksa z łotewskiej telewizji państwowej chodzi przede wszystkim o postawę władz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaj człowieka, który strzela gole w... budowlanych rękawicach
- Warto byłoby skontaktować się z komitetami olimpijskimi z całej Europy, a następnie próbować wpłynąć na WTA i ATP. Powiedzieć, że jeśli Rosjanie i Białorusini nadal będą mogli rywalizować, nasi sportowcy wycofają się z tych rozgrywek. Przerzucanie odpowiedzialności na sportowców jest głupie - powiedział dziennikarz w rozmowie z portalem sport.pl.
- Ukraińcy przecież też biorą udział w turniejach WTA i ATP. Niestety nasze władze wygadują bzdury. Próbowałem się kontaktować z managerem Jeleny, ale nie odbiera telefonu. Sama tenisistka nie miała jeszcze okazji wypowiadać się na ten temat - dodał.
Sankcje to efekt porozumienia pomiędzy tamtejszym Ministerstwem Edukacji i Nauki oraz Łotewskim Komitetem Olimpijskim (LOK). Umowa zawarta 15 lutego weszła w życie na początku marca.
Zobacz też:
Ojciec Radwańskich ocenił niespodziewaną decyzję Świątek. Na to zwrócił uwagę