Skandal goni skandal. Tylko Świątek głośno o tym mówi

Getty Images / Tim Clayton/Corbis / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Tim Clayton/Corbis / Na zdjęciu: Iga Świątek

Ekspert Adam Romer surowo ocenia postawę środowiska tenisowego wobec ostatnich demonstracji rosyjskiej zawodniczki. - Większość się nie wychyla, bo nie chcą pozbawić się możliwości zarabiania pieniędzy - mówi - Na szczęście Iga jest inna - dodaje.

Wiosna ubiegłego roku. Po napaści Rosji na Ukrainę większość dyscyplin wyklucza Rosję i tamtejszych sportowców ze struktur. Sborna straciła możliwość walki o piłkarski mundial, odebrano jej także organizację siatkarskich mistrzostw świata.

Jest jednak jedna bardzo popularna dyscyplina, gdzie Rosjanie i Białorusini mają się dobrze. To tenis. Jedyną sankcją jest występowanie pod neutralną flagą. Obecnie ci zawodnicy wykorzystują tę możliwość do prowokacji. Jednak - tak to wygląda - poza Igą Świątek nikogo z tenisistów zdają się niewiele te demonstracje obchodzić.

Niewinna koszulka? Wolne żarty

Prawdziwą burzę w ostatnich dniach rozpętała Anastazja Potapowa. Rosjanka wyszła na rozgrzewkę w koszulce piłkarskiego Spartaka Moskwa.

ZOBACZ WIDEO: Kryzys "Lewego"? Tym żyje polska piłka - Z Pierwszej Piłki #33

- Nawet w polskim internecie zdarzają się osoby, które nie widzą w tym nic złego. Ja nie mam wątpliwości, że albo zrobiła to bez świadomości tego, jaki jej gest ma wydźwięk, albo z pełną premedytacją. Głosy, że to nic złego, są naiwne. To oczywista demonstracja - tłumaczy Adam Romer, redaktor naczelny magazynu "Tenisklub".

- Później Potapowa powie, że zawsze temu klubowi kibicowała i ta koszulka to nic złego. Jednak przez ostatnie lata jakoś w takim stroju nie paradowała. Trudno uwierzyć w przypadek - dodaje.

Jednocześnie tej samej Potapowej przeszkadzała ukraińska flaga. Podczas sierpniowego turnieju WTA Cincinnati podczas jej meczu z inną Rosjanką, Aliną Kalinskają, poskarżyła się sędzi na kibickę owiniętą w barwy Ukrainy, która siedziała trybunach. Kobiecie kazano opuszczenie kortu.

- Używają często innej miarki do siebie niż do innych. Dlaczego ukraińska flaga miałaby komuś przeszkadzać? Ukraińcy są ofiarami wojny, więc robienie zarzutu, że przynoszą flagi na mecz to jakaś pomyłka - ocenia ekspert.

Wimbledon się ugina

W ubiegłym roku jedynym turniejem, w którym Rosjanie i Białorusini nie mogli wystąpić, był Wimbledon. Federacje tenisowe mężczyzn i kobiet (ATP oraz WTA) alergicznie reagują na wszelkie próby wprowadzenia sankcji sportowych. I ukarali... organizatorów turnieju, za który nie były przyznawane punkty do rankingu.

Głos na ten temat zabrała także Białorusinka Aryna Sabalenka, która nie sprzeciwiała się dyktatorowi. Co więcej, robi z siebie ofiarę. - Potem zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem w stanie tego kontrolować, że nie zrobiłam nic złego Ukraińcom. Jest w tym zero mojej winy - tłumaczyła zwyciężczyni tegorocznego Australian Open.

Mówiła też, że nie rozumie decyzji o wykluczeniu z Wimbledonu. Twierdziła, że to nie ona odpowiada za wojnę, więc dlaczego miałaby dostać zakaz gry. To idealne wpisanie się w putinowską propagandę.

- Sabalenka do sezonu przygotowywała się w Rosji. To jej nie przeszkadzało. Żaden normalny człowiek nie powinien się godzić na agresywną politykę. Oczywiście, jednostka niewiele może zmienić, ale może pokazać niezgodę. Tego bym oczekiwał od sportowców z Rosji i Białorusi. Nie mogą oczywiście powiedzieć, że Putin to morderca, bo wiem, jakie są realia - tłumaczy ekspert.

- Doceniam gesty Rublowa i Kasatkiny, którzy otwarcie komunikują, że są przeciwko tej napaści. W tym kontekście postawa Sabalenki i Potapowej jest po drugiej stronie - zauważa.

WTA po stronie morderców?

Swoją cegiełkę dokłada także szef WTA Steve Simon. Ten w rozmowie z ukraińską tenisistką Łesią Curenko poparł powrót Rosjan i Białorusinów na igrzyska olimpijskie w Paryżu.

- Buduje się argumentację, że sportowcy nie mają nic wspólnego z wojną. Gdy uchyli się odrobinę drzwi, to Rosjanie i Białorusini drążą i tak było w tenisie. Są niezwykle skutecznymi lobbystami - twierdzi Romer.

- Jego postawa jest najwygodniejsza dla organizacji, którą steruje. WTA jest w złej sytuacji finansowej. Oni nie mają wielkiego pola manewru. Przez Steve'a Simona przemawia po prostu pragmatyzm - ocenia Romer.

Zauważa też, że większość krajów niezachodnich nie potępia agresji na Ukrainę.

- Trzeba też o tym pamiętać, że większość krajów to nie są państwa europejskie. Oni inaczej postrzegają to, co się dzieje w Ukrainie. Nie mają tak emocjonalnego stosunku jak my: Polacy, Europejczycy. Dla ludzi z Azji, Ameryki Południowej, Afryki to konflikt dwóch krajów słowiańskich. Większość osób nie wie, o co chodzi. Pytają, czym się różni od wojen w Afganistanie, Iraku czy Syrii. Na nas spoczywa obowiązek tłumaczenia im sytuacji - tłumaczy Romer.

Iga samotną bohaterką

Niestety, wydaje się, że tylko Iga Świątek spełnia rolę sumienia dyscypliny. Polska tenisistka interweniowała już w WTA w sprawie Curenko, a wcześniej wielokrotnie przypominała światu o wojnie.

- Na szczęście Iga jest inna. To liderka. Jasno opowiada się po jednej stronie. W swoich działaniach jest konsekwentna, czego dowodem jest rozstanie się z firmą Xiaomi (wróciła na rosyjski rynek - przyp. red.) - tłumaczy dziennikarz.

Dlaczego wielu tenisistów nie chce angażować się i otwarcie mówić o swoich opiniach?

- Zawodowy tenis to gigantyczny biznes. Jak pojawiają się wielkie pieniądze, to jasne polityczne deklaracje zawsze budzą kontrowersje. 99 proc. tenisistów się nie wychyla, bo oni nie chcą pozbawić się możliwości zarabiania pieniędzy. Sponsorzy są zainteresowani tym, żeby promowali ich produkty. Zawodnicy nie są postrzegani jako liderzy opinii, lecz słupy reklamowe - kończy Adam Romer.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Rozwiał wątpliwości i kontynuuje serię. Danił Miedwiediew z kolejnym zwycięstwem