Z powodu braku szczepienia przeciwko wirusowi COVID-19 Novak Djoković nie mógł wziąć udziału w marcowych turniejach ATP Masters 1000 w Indian Wells i w Miami. Serb wystąpił o specjalne pozwolenie na przylot do USA, lecz jego wniosek został odrzucony.
Serb więc ponownie ponosi negatywne konsekwencje własnych przekonań. Ale twardo broni swojego stanowiska - Nie, nie żałuję - odpowiedział zapytany o ten temat w wywiadzie dla CNN.
- W ciągu swojego życia nauczyłem się, że żal tylko cię powstrzymuje i sprawia, że żyjesz przeszłością, a ja nie chcę tego robić. Chcę być tu i teraz i myśleć o przyszłości, tworząc ją lepszą - wyjaśnił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Błachowicz pojechał na egzotyczne wakacje. Pokazał hitowe zdjęcie
- Szkoda, że nie mogłem zagrać w Indian Wells i w Miami, bo uwielbiam te turnieje i odniosłem tam wiele sukcesów. Ale jednocześnie podjąłem świadomą decyzję i wiedziałem, że może ona poskutkować tym, że nie będę mógł tam pojechać - podkreślił.
Wobec nieobecności w Indian Wells Djoković stracił pozycję lidera rankingu na rzecz Carlosa Alcaraza. - Gratuluję mu. Absolutnie zasługuje na pierwsze miejsce - odniósł się do tej sytuacji.
Przepisy nakazujące przyjeżdżającym do USA obcokrajowcom obowiązek szczepienia obowiązują do 10 kwietnia. Tenisista z Belgradu wyraził nadzieję, że po tej dacie ten wymóg zostanie zniesiony, co umożliwi mu szansę na występ w wielkoszlemowym US Open w Nowym Jorku (28 sierpnia - 10 września).
- US Open to dla mnie najważniejszy turniej w USA. Naprawdę chcę tam być i zagrać - powiedział.
Hubert Hurkacz wysoko rozstawiony w Miami. Polak poznał rywali