Skąpy ubiór dziewcząt do podawania piłek wprowadził niektórych w konsternację. Dosadnie na ten temat wypowiedziała się Andreea Prisacariu. Rumunka stwierdziła, że czuła się na korcie jak na gali bokserskiej.
Mają rację?
Warto dodać, że ubiór dziewcząt nie przypadł do gustu również Stowarzyszeniu Kobiet w Sporcie Zawodowym. Wysłano specjalny list z prośbą o zmianę strojów, a rzeczniczka prasowa organizacji stwierdziła, że to "forma seksistowskiej przemocy, która jest tak rozpowszechniona przez ludzi, że nawet jej nie zauważają".
- Niestety żyjemy w takich czasach, że sam tenis nam nie wystarcza. Musimy kreować jakieś domniemane afery i mówić o rzeczach, które nie powinny nikogo interesować. Była afera tortowa, ze względu na wielkość ciasta w kontekście Aryny Sabalenki i Alcaraza. Teraz mówimy o kwestii ubioru ball girls. Pożyjemy tym przez chwilę i to minie, tak jak i wszystkie podobne debaty. Wydaje mi się, że niepotrzebnie porusza się takie tematy - mówił Bartosz Ignacik, komentator tenisa w Canal+ Sport.
- Obserwując mecze w Madrycie, nie dostrzegłem żadnych nieprawidłowości. Absolutnie nie możemy mówić o seksizmie. Wydaje mi się, że w tych czasach, w których każdy może wypowiedzieć się na praktycznie każdy temat, będą zdarzały się podobne zarzuty, przy czym w ogóle nietrafione. Ja jestem w stanie odróżnić seksizm od rzeczy, które rzeczywiście się zdarzają. Każdy organizator ma prawo ubrać w miarę rozsądnie osoby od podawania piłek, zgodnie z chęciami - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie pięściarza. Sędzia musiał przerwać walkę
Zareagowali szybko
Przemowa tenisistki wywołała liczne dyskusje. Ostatecznie w finale turnieju mężczyzn, podczas meczu Carlosa Alcaraza z Janem-Lennardem Struffem, dziewczęta zmieniły ubiór na długie spodnie i szelki.
- Rozumiem reakcję organizatorów. Niestety żyjemy w takich czasach, w których rozdmuchiwanie pewnych afer wywołuje odzew. Gdyby go zabrakło, pojawiłyby się nowe zarzuty, odnoszące się do tego, że pojawił się problem i nikt z nim nic nie zrobił. Lepiej dmuchać na zimne - kontynuował dziennikarz.
- Powinniśmy skupić się na sporcie, a nie zawsze tak jest. Często szuka się pretekstów, by wywołać jakąś dyskusję. Każdy zawodowy sportowiec może zabrać głos na dany temat, ale to nie znaczy, że trafia w sedno. Opinia o wspomnianym seksizmie w wydaniu Prisacariu jest jak na razie jedyna. Gdyby było takich o wiele więcej, wtedy można byłoby zacząć się zastanawiać. Według mnie absolutnie nie ma o czym mówić - podsumował Bartosz Ignacik.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Gorąco wokół zarobków w tenisie. "Muszą być ku temu argumenty"
- Świątek i stres - zdumiewająca mieszanka. "Polka zrobiła wielki progres w tym elemencie"