Dawid Góra: Wygrała rzetelność i wytrwałość. To był ze wszech miar piękny mecz [OPINIA]

Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: Iga Świątek

"Victory belongs to the most tenacious" czyli "Zwycięstwo należy do najwytrwalszych" - hasło widniejące na korcie Philippe Chatriera idealnie oddaje to, co wydarzyło się w wygranym przez Igę Świątek półfinale Rolanda Garrosa (6:2, 7:6).

Dawno nie było takich emocji w meczu Polki. Pierwszy set - po staremu. Choć mecz nie rozpoczął się dobrze dla Igi, potrafiła szybko ustawić pociąg na torach i z prędkością Pendolino dotarła do mety. Drugi to wykańczający koszmar dla Igi oraz Beatriz Haddad Mai, za to piękne tenisowe widowisko dla kibiców.

Brazylijka była napompowana energią do granic możliwości. Nie tylko wtedy, kiedy straszyła Polkę przełamaniami. Żywiołowo reagowała na niemal każdą wygraną piłkę. Po przegranych natomiast komentowała swoje błędy. Werbalnie i niewerbalnie. Większością uwag dzieliła się ze swoim sztabem trenerskim, wypowiadała je na głos. Do tego krzyki, zaciskana pięść i wyskoki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fenomenalny strzał w Ameryce Południowej. Prawdziwe "golazo"!

Iga natomiast była spokojna. Do czasu. W drugim secie zobaczyliśmy parę gestów wynikających z presji, kilka słów zniecierpliwienia. A po ostatecznym triumfie, który przyszedł dopiero w tie-breaku, i to przeciągniętym do dziewięciu, wreszcie okrzyk i gigantyczna radość. Poprzednie mecze, choć z przejściowymi problemami, Iga wygrywała stosunkowo łatwo. W tym musiała sprostać nieprawdopodobnie wręcz zmotywowanej przeciwniczce.

Trzeba jednak oddać, że zawodniczki podkreślały szacunek do siebie praktycznie w każdym elemencie spotkania. Nieudane wyrzuty piłki do serwisu zawsze kończyły krótkim "sorry". Przypadkowe zagrania po siatce były puentowane uniesioną ręką - na znak przeprosin. Kiedy Brazylijka zauważyła, że piłka po zagraniu Igi wylądowała w korcie, nie wahała się przed przyznaniem racji sędziemu, aby ten nie musiał zbyt długo sprawdzać śladu na mączce. Co prawda te wszystkie zachowania w tenisie nie są rzadkością, wręcz można stwierdzić, że należą do standardu, jednak mam wrażenie, że wyjątków od niego jest ostatnio stosunkowo sporo.

W leadzie napisałem, że napis "Zwycięstwo należy do najwytrwalszych" idealnie obrazuje czwartkowy mecz. Mam na myśli fakt, że Brazylijka grała nieźle całe dwa sety, ale tenisowy geniusz włączała co jakiś czas, po przerwach na, po prostu, przyzwoitą grę. Iga, po nieco słabszych momentach, natychmiast się odbudowywała. Nie miało znaczenia, czy gem się zakończył, czy nie. Polka była wytrwalsza, bardziej rzetelna w swojej grze. I to zaprowadziło ją do zwycięstwa 2:0.

W sobotę (godz. 15.00) może zdarzyć się wszystko, jak zawsze, ale niekwestionowaną faworytką jest Iga. Szczególnie po takim meczu, jaki mieliśmy przyjemność oglądać w półfinale paryskiego turnieju.

Dawid Góra, WP SportoweFakty

Iga Świątek zagra w finale Rolanda Garrosa. Z kim powalczy Polka? >>
Minuta ciszy przed półfinałem Świątek. Wiemy, co się stało >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty