Białorusińska supergwiazda tenisa nieraz odnosiła się do tematu wojny. To jednak nie może dziwić. Wiktoria Azarenka była bowiem w przeszłości oskarżana o bliskie relacje z dyktatorem Aleksandrem Łukaszenką.
33-latka z Mińska zechciała wziąć udział w turnieju dla Ukrainy, który odbył się tuż przed ubiegłorocznym US Open. Ostatecznie jednak nie wystąpiła w wydarzeniu, w którym oglądaliśmy m.in. Igę Świątek w parze deblowej z Rafaelem Nadalem. Ukraińskie zawodniczki nie chciały, aby reprezentantka Białorusi była twarzą tak ważnego dla nich wieczoru. Z kolei Azarenka twierdziła, że jej udział mógłby tylko podkreślić ukazanie chęci pokoju i zakończenia wojny.
Dwukrotna zwyciężczyni Australian Open mówiła również o tym, że będąc w radzie zawodniczek WTA, pomaga za kulisami ukraińskim tenisistkom. Te jednak nigdy nie stwierdziły, że Azarenka realnie pozytywnie wpłynęła na ich losy. Sama zresztą do tej pory nie pokazała dowodów takich działań, mówiąc, iż nie chce robić niczego na pokaz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zatańczyli przed... selekcjonerem. I ten komentarz!
Teraz Wiktoria Azarenka znów wróciła do tematu wojny. Została o to zapytana na kanale "Up Front With Simon Jordan".
- Ostatnie 18 miesięcy wstrząsnęło światem. Doświadczyłam tego mocno, ale oczywiście nie tak bardzo jak ukraińscy zawodnicy, bo nad moim domem nie latają żadne bomby. Czuję się bardzo smutno i bardzo źle z powodu wszystkich niewinnych ludzi, którzy cierpią - przyznała.
- Ze względu na ojca jestem częściowo Ukrainką, mam wielu przyjaciół na Ukrainie, rodzinę na Białorusi i znam wielu ludzi w Rosji. Dorastając, nigdy nie czułam wielkiej różnicy między tymi krajami. Każdy ma swój język, ale ja nie czułam żadnej różnicy, nawet w zawodowym tourze z ukraińskimi czy rosyjskimi tenisistami. Ta wojna tak bardzo podzieliła kraje - kontynuowała.
Białorusinka stoi przy tym, że nie musi nikomu udowadniać tego, co zrobiła w kierunku pomocy ludziom, pochodzącym z bombardowanego kraju.
- Liczy się dla mnie pomoc ludziom w trudnych sytuacjach. Nie muszę mówić światu, co zrobiłam przez ostatnie 18 miesięcy. Nie zamierzam mówić, że zakaz gry dla Rosjan i Białorusinów w tamtym roku na Wimbledonie był dobrą decyzją. Nie jestem pewna, czy coś tym osiągnięto, być może inni uważają inaczej. Przekazanie nagrody pieniężnej na pomoc humanitarną byłoby o wiele bardziej przydatne. Pokazałoby to jedność i to, że ludzie chcą pomagać - stwierdziła.
Czytaj także:
Sabalenka otwarcie mówi na temat rankingu WTA