To był koncert. Iga Świątek rozbiła Laurę Siegemund w finale turnieju BNP Paribas Warsaw Open, oddając Niemce zaledwie jednego gema! Wynik 6:0, 6:1 mówi wszystko o obrazie spotkania.
A dodajmy, że o godz. 12:00 Polka wyszła na kort, by dokończyć półfinały mecz z Yaniną Wickmayer. Ostatecznie w drugim jego secie doszło do tie-breaka, który zakończył się jej zwycięstwem.
Świątek przyznała po finale, że ten scenariusz kosztował ją sporo nerwów.
- Tak naprawdę mam za sobą prawie bezsenną noc, spałam może trzy godziny - ujawniła. - Obudziłam się o 5 rano i ciągle miałam w głowie myśli, jak to będzie, co może się wydarzyć. Jestem bardzo zadowolona, że wszystko tak się zakończyło - dodała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ petarda! Zrobiła to niczym Messi
Liderka światowego rankingu potwierdziła także informację podaną przez Łukasza Kubota, że na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio razem wystąpią w mikście.
Co czeka Polkę w kolejnych dniach? Świątek zdradziła, że odczuwa coraz większą popularność i nie może zdradzić, czy w ogóle będzie korzystać z wizyty w Warszawie.
- Czuję coraz większą popularność. Nie zostanę w Warszawie długo, nie mogę powiedzieć, ile dokładnie dni tu będę. Na razie chcę spotkać się ze znajomymi w hotelu, zamówimy pizzę - przekazała.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty