"To wyróżnia topowych zawodników". Piękne słowa o Idze Świątek

Materiały prasowe / BNP Paribas Warsaw Open / Michał Jędrzejewski / Na zdjęciu: Iga Świątek
Materiały prasowe / BNP Paribas Warsaw Open / Michał Jędrzejewski / Na zdjęciu: Iga Świątek

- To był właśnie cel: zagrać dobrze przed polską publicznością, co wcześniej nie bardzo jej się udawało - mówiła Paula Kania-Choduń o starcie Igi Świątek w BNP Paribas Warsaw Open. Polka triumfowała w turnieju WTA rozgrywanym w stolicy.

Dla  był to wyjątkowy tydzień. Kibice czekali na to aż będą mogli wypełnić trybuny Legia Tenis&Golf i zobaczyć na żywo grę liderki rankingu. Już rok temu mieli taką okazję, ale wówczas polska tenisistka przegrała z Caroline Garcią, późniejszą triumfatorką imprezy.

Tym razem Francuzka do Warszawy nie przyjechała, bo byłaby drugą tenisistką z Top 10 na starcie, na co nie pozwalają przepisy. Wyzwanie dla Świątek i tak było spore, bo choć była zdecydowaną faworytką, tłumy za plecami stwarzały dodatkową presję.

Warszawa z happy endem

Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze dla polskiej tenisistki, choć nie wszystkie mecze były łatwe. - Każda dziewczyna chce jej się dobrać do skóry i to bardzo trudna przeprawa, zagrać przed własną publicznością, jak jest się numerem jeden. Wystarczy mała dekoncentracja i mielibyśmy gotową sensację - powiedziała WP SportoweFakty Paula Kania-Choduń, była znakomita deblistka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ petarda! Zrobiła to niczym Messi

- Iga dobrze sobie radzi w takich sytuacjach, ale trzeba też pamiętać, że każda zawodniczka świetnie gra, zwłaszcza na tym poziomie. Widać było u Igi, jak bardzo skoncentrowana wychodziła na mecze. Czuła niebezpieczeństwo nadchodzące od rywalek - dodała.

Chęć triumfu przed własną publicznością przyniosła Świątek sporo nerwów. - Sama Iga po wygraniu turnieju powiedziała, że stresowo daje na równi ten turniej z Rolandem Garrosem. To mówi samo za siebie, jak dużo kosztował ją występ w Warszawie. Zawsze chcesz się pokazać z jak najlepszej strony i udowodnić wszystkim, że zasługujesz numer jeden. Szczególnie że tata Igi jest jednym z organizatorów, więc ten występ w jej głowie był od paru dobrych miesięcy. Nie było to łatwe - podkreśliła Kania-Choduń.

Cel: szlemy i... Warszawa

Od wielu miesięcy było jasne, że Świątek pomiędzy Wimbledonem a wylotem do USA i Kanady zagra właśnie w stolicy naszego kraju. Ze względu na to zmieniono nawet nawierzchnię. Rok temu BNP Paribas Warsaw Open rozgrywany był na kortach ziemnych, a teraz na hardzie. Dzięki temu zawodniczki chętniej wybierały tę imprezę, jako część przygotowań do kolejnych dużych imprez.

To też ułatwiło Świątek decyzję o grze w stolicy. - Iga doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest numerem jeden i ma też zobowiązania. To wyróżnia topowych zawodników. Oni wyznaczają sobie nowe cele i dla niej to był właśnie cel: zagrać dobrze przed polską publicznością, co wcześniej nie bardzo jej się udawało - mówiła Kania-Choduń.

Teraz przed Polką turnieje w Montrealu oraz Cincinnati, a następnie start w US Open. Czy Świątek będzie się tam prezentować równie dobrze, jak w Warszawie? - Myślę, że tak, zwłaszcza że lubi tę nawierzchnię. Mamy wielkie oczekiwania, a jak będzie, to zobaczymy. Trzymajmy kciuki, żeby znów wygrała US Open - dodała była deblistka.

Świątek z roku na rok coraz lepiej czuje się w tourze, bo dokładnie wie, czego się spodziewać w dużych turniejach. - Z drugiej strony jest to utrudnienie, bo rywalki znają cię coraz lepiej. Analizy są tak mocno rozwinięte, że można na dobrą sprawę rozłożyć zawodnika na czynniki pierwsze. Wiele będzie zależało od tego, jak będzie się czuła i czy będzie zdrowa - podsumowała Kania-Choduń.

W Warszawie nie tylko Świątek

W finale gry podwójnej BNP Paribas Warsaw Open grały dwie Polki, Weronika Falkowska i Katarzyna Piter. Paula Kania-Choduń z obiema miała okazję grać po tej samej stronie siatki i dobrze wie, jak "bliskie" są mecze deblowe. W porównaniu do singla przy stanie 40:40 nie gra się na przewagi, tylko jest piłka decydująca.

Polska para musiała uznać wyższość duetu Heather Watson/Yanina Wickmayer po wyrównanej walce. - Bardzo mało im zabrakło w finale, było bardzo blisko. W ważnych momentach przeciwniczki zagrały odważniej. Kasia tydzień temu wygrała turniej WTA w Budapeszcie, więc jest w gazie - powiedziała była tenisistka.

Co ciekawe, Piter jest w tym samym wieku co Kania-Choduń. Ta druga jednak zakończyła karierę i nie zamierza wracać na kort. - Ja już zamknęłam temat profesjonalnego tenisa. Jestem bardzo szczęśliwa poza nim. Podziwiam bardzo Kasię, że wciąż ma ten ogień w sobie i chęci do ciężkiego trenowania. Ona jest głodna tego, jest w innym momencie życia i myślę, że jeszcze długi czas będziemy ją obserwować na korcie - zakończyła.

Dominika Pawlik, dziennikarka WP SportoweFakty

Czytaj też: 
Iga Świątek znowu wygrała. To jednak wyjątkowe zwycięstwo [OPINIA]
Czy Świątek zagra za rok w Warszawie? Może nastąpić kolizja z igrzyskami. Tłumaczy dyrektor turnieju

Źródło artykułu: WP SportoweFakty