W drugiej rundzie US Open doszło do pojedynku dwóch tenisistów ze Stanów Zjednoczonych. John Isner wygrał dwa pierwsze sety i wydawało się, że jest na dobrej drodze, by wyrzucić z wielkoszlemowego turnieju Michaela Mmoha.
Później nastąpiło jednak przebudzenie jego rodaka. Ostatecznie bardziej doświadczony zawodnik przegrał z Mmohem Ostatecznie bardziej doświadczony zawodnik przegrał 6:3, 6:4, 6:7(3), 4:6, 6:7(7). W rozmowie z dziennikarzem 38-latek poinformował, że postanowił zejść ze sceny.
Amerykanin nie potrafił powstrzymać łez. - To dla mnie bardzo trudne. Przez całe życie pracowałem tak ciężko, jak mogłem, żeby grać przy takiej atmosferze - stwierdził po porażce z Mmohem.
- Oczywiście, nie mogę wygrać wszystkich meczów. Gra przed taką publicznością i wsparcie jakie otrzymałem, były czymś wyjątkowym, więc dziękuję - Isner skierował swoje słowa do kibiców.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sabalenka wystartowała. "Szczególne miejsce w moim sercu"
Było to 806. spotkanie w zawodowej karierze Isnera. Podczas US Open 38-latek zagra jeszcze w deblu u boku innego weterana kończącego profesjonalną karierę, Jacka Socka.
Czytaj więcej:
Hubert Hurkacz pożegnał się z Nowym Jorkiem. Z taką wypłatą opuścił USA
Carlos Alcaraz uniknął problemów. Danił Miedwiediew miał je na własne życzenie