Marek Furjan: Wybór takiego a nie innego stylu gry był spowodowany Twoja decyzją, czy też ktoś podpowiedział Ci, aby tak grać? Jesteś jedną z nielicznych zawodniczek prezentujących w obecnych czasach serve&volley i grę kombinacyjną.
María José Martínez: - To był mój świadomy wybór. Bardzo ciężko jest jednak grać w taki sposób przez cały mecz, aby nie przyzwyczaić rywalki do takich samych zagrań i decyzji. Moi trenerzy pracują ze mną cały czas nad urozmaiceniem mojej gry, a także nad grą z głębi kortu. Powtarzają mi co mam robić, jednak ostateczna decyzja na korcie zawsze należy do mnie. Początkowo miałam wątpliwości czy z taką kombinacyjną grą jestem w stanie przebić się do czołówki rankingu. Jednak kolejne zwycięstwa i dobre występy utwierdziły mnie w przekonaniu, że jestem w stanie osiągnąć wiele.
Jakie w takim razie zagranie, element w grze, chciałabyś poprawić najbardziej?
- Muszę prowadzić grę częściej z linii końcowej, a także poprawić swój forhend. Gdy będę groźna także w wymianach z głębi kortu, wzmocnię siłę swojej gry, wyniki będą jeszcze lepsze.
Jakie jest w takim razie Twoje tenisowe marzenie?
- Wygrać któryś z Turniejów Wielkiego Szlema.
French Open?
- Może być, ale myślałam raczej o Wimbledonie (śmiech)
Jaki moment ze swojej dotychczasowej kariery pozostanie najdłużej w Twojej pamięci?
- Z pewnością będą to wszystkie zwycięstwa, nie rozpamiętuję porażek (śmiech). Na chwilę obecną - wygrane turnieje w Bogocie i Bastad.
Jaka jest przewaga stylu serve&volley, gry bogatej w skróty i grę przy siatce nad tym najbardziej popularnym we współczesnym tenisie, polegającym na prowadzeniu wyniszczających wymian z głębi kortu?
- Większość zawodniczek prezentuje obecnie styl "boom-boom". Gdy mają gorszy dzień i im "nie siedzi" - są kompletnie bezradne. Nie umieją zmienić nic w swojej grze, zaskoczyć rywalki czym innym. Ja staram się grac zupełnie inaczej. Cały czas zmieniam coś w swojej grze podczas meczu, mój tenis jest niekonwencjonalny, nieprzewidywalny. A poza tym przynosi więcej radości.
Po zakończeniu kariery chciałabyś zostać zapamiętana jako mistrzyni, czy prezentująca ciekawy dla oka styl tenisistka, która błąkała się po pierwszej '50' rankingu?
- Chciałabym zostać zapamiętana jako miła osoba. To jest najważniejsze. Mam w Tourze wielu przyjaciół i przyjaciółek, relacji z nimi nie da się zamienić na żaden tenisowy sukces.
Podczas tegorocznego turnieju French Open głośno było o Twoim meczu z Sereną Williams. Nie tylko dlatego, że mecz był bardzo wyrównany i byłaś blisko wyeliminowania jednej z największych faworytek całego turnieju. Drugim powodem była sytuacja, gdy zdaniem Amerykanki piłka uderzona przez nią dotknęła Twojego ramienia, a Ty się do tego nie przyznałaś. Na konferencji prasowej Williams nazwała Cię "oszustką". Jak się do tego ustosunkujesz?
- To był mecz, sportowe emocje, wielka stawka. Takie sytuacje się zdarzają, nie ma czego rozpamiętywać.