Polacy grali w challengerach. Kiepskie otwarcie października

Materiały prasowe / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Maks Kaśnikowski
Materiały prasowe / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Maks Kaśnikowski

W niedzielę dwóch polskich tenisistów przystąpiło do eliminacji do zawodów rangi ATP Challenger Tour. Maks Kaśnikowski i Martyn Pawelski szybko stracili szansę na grę w głównej drabince.

Maks Kaśnikowski (ATP 308) został rozstawiony z "dwójką" w kwalifikacjach do halowego challengera w Mouilleron-le-Captif. Na francuskich kortach twardych Polak odpadł już w I rundzie. Jego pogromcą po dwóch godzinach i 50 minutach okazał się Jewgienij Karlowski (ATP 473). Rosjanin zwyciężył warszawianina 7:6(4), 6:7(2), 6:4.

Karlowski posłał w niedzielę aż 21 asów i okazał się lepszy o jedno przełamanie. W sumie zdobył trzy breaki. Kaśnikowski postarał się tylko o dwa przełamania. W całym meczu zdobył 113 z 230 rozegranych punktów.

Natomiast Martyn Pawelski (ATP 474) wziął udział w eliminacjach do challengera w Alicante, gdzie gospodarzem zawodów była akademia Juana Carlosa Ferrero. Na hiszpańskich kortach twardych gliwiczanin został rozstawiony z 11. numerem. W niedzielę tylko cztery gemy oddał mu Dali Blanch (ATP 799).

Pojedynek Polaka z Amerykaninem trwał zaledwie 62 minuty. Reprezentant USA posłał 11 asów i tylko raz był zmuszony bronić się przed stratą podania. Pawelski zapisał na swoje konto tylko 41 ze 106 rozegranych punktów. Nic więc dziwnego, że przegrał bardzo wyraźnie 3:6, 1:6.

Alicante Ferrero Challenger, Alicante (Hiszpania)
ATP Challenger Tour, kort twardy, pula nagród 118 tys. euro
niedziela, 1 października

I runda eliminacji gry pojedynczej:

Dali Blanch (USA, WC) - Martyn Pawelski (Polska, 11) 6:3, 6:1

Open de Vendee, Mouilleron-le-Captif (Francja)
ATP Challenger Tour, kort twardy w hali, pula nagród 118 tys. euro
niedziela, 1 października

I runda eliminacji gry pojedynczej:

Jewgienij Karlowski - Maks Kaśnikowski (Polska, 2) 7:6(4), 6:7(2), 6:4

Czytaj także:
Imponujący występ Sabalenki. Koniec marzeń mistrzyni Wimbledonu
Sensacja w finale w Tokio. Pogromczyni Świątek była nie do zatrzymania

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie. Skradła show w centrum miasta

Komentarze (0)