Znów warunki w Cancun były trudne. Wysoka wilgotność, a także wiatr okazały się trudnymi przeciwnikami zarówno dla Igi Świątek, jak i Coco Gauff. Ponownie zdarzały się momenty, kiedy piłka po odbiciu od kortu zmieniała kierunek i nie można było na to nic poradzić.
Amerykanka miała spore problemy z wejściem w mecz. Często wymiany kończyły się na tym, że nie potrafiła się przebić na drugą stronę siatki. Polka wkładała mnóstwo siły w każdą wymianę i to zaprocentowało. Wygrała premierową odsłonę do zera.
Kilka minut przerwy wystarczyło Gauff na zebranie myśli i prawdopodobnie okiełznanie stresu. Szybko udało jej się przełamać przeciwniczkę na 2:1, a kiedy straciła wywalczonego breaka, to złamała serwis Świątek jeszcze raz. Prowadziła 5:4, 15:0 i wtedy doszło do katastrofy. Takie rzeczy rzadko zdarzają się w profesjonalnym tenisie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się kończy stepowanie w butach sportowych
Gauff popełniła cztery podwójne błędy serwisowe, czyli osiem razy z rzędu nie trafiła w karo serwisowe, większość piłek lądowała jednak w siatce. Świątek nie musiała nic robić, odrobiła przełamanie i poszła za ciosem, wygrywając bez problemu już dwa kolejne gemy.
Amerykanka zupełnie się rozsypała. Średnio do tej pory w sezonie popełniała trzy podwójne błędy serwisowe w meczu. Trudno powiedzieć czy nie wytrzymała nerwowo końcówki seta czy na przeszkodzie stanęły jej warunki atmosferyczne. Ta sytuacja bardzo ją zdenerwowała, ale nie pomogło rzucanie rakietami. Niemoc serwisowa pogrążyła ją na tyle, że na korcie przestała praktycznie istnieć.
Oczywiście takie serie przytrafiały się w przeszłości także tym najlepszym. Serena Williams w 1/8 finału Australian Open 2012 przeciwko Jekaterinie Makarowej również popisała się tym niechlubnym wyczynem i w rezultacie odpadła z turnieju.
To z pewnością nie był dobry dzień Gauff, która po świetnym występie z Ons Jabeur, gdzie straciła zaledwie gema, wydawała się być bardzo groźną przeciwniczką dla Świątek. Tymczasem było kilka trudniejszych chwil, ale Polka pokazała, że kluczem jest spokój. Tak samo, jak z Marketą Vondrousovą przetrzymała lepszy moment gry rywalki, tak samo stało się z Coco Gauff.
Sporym pozytywem jest też fakt, że polskiej tenisistce nie przeszkodziły warunki, czyli w głównej mierze wiatr. Wdały się we znaki, ale nie na tyle, żeby pokrzyżować jej szyki. Oczywiście wszystkie zawodniczki muszą radzić sobie z tym samym. Kluczowe jest, kto poradzi sobie najlepiej. Na razie na faworytki wyrosły Iga Świątek i Jessica Pegula.
Dominika Pawlik, WP SportoweFakty
Czytaj też:
Wypłata rośnie. Tyle już zarobiła Iga Świątek w WTA Finals
Przygnębiający obrazek podczas meczu Świątek