W czwartek w finałach Pucharu Davisa doszło do rywalizacji Holandii z Włochami. Udany początek zanotowała pierwsza z wymienionych reprezentacji, bo po prawie trzech godzinach Botic van de Zandschulp pokonał Matteo Arnaldiego.
Później do gry wkroczył Jannik Sinner i bez większych problemów ograł Tallona Griekspoora. Następnie doszło do gry deblowej, w której niespodziewanie wystąpili obaj zawodnicy. Ostatecznie lepsi okazali się Sinner i Lorenzo Sonego, dzięki czemu do półfinału awansowali Włosi.
- Myślę, że najważniejsze było dzisiaj nastawienie i uważam, że pod tym względem pasujemy do siebie naprawdę dobrze. Oboje mamy świetną energię, a na korcie nie narzekamy na nic i staramy się pozostać w teraźniejszości, co dzisiaj pomogło - powiedział na konferencji prasowej 4. tenisista światowego rankingu ATP o wspólnej grze z Sonego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Cristiano Ronaldo cała na biało
Ostatni raz Sinner w deblu wystąpił pod koniec września. Trener reprezentacji Włoch postanowił jednak mu zaufać i ostatecznie jego zagrywka okazała się strzałem w dziesiątkę. - Lorenzo bardzo mi to ułatwił dzisiaj. To bardzo ważne, z kim się gra. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi również poza kortem, co sprawia, że wiele rzeczy jest o wiele łatwiejszych - wyznał 22-latek.
Na konferencji prasowej wszystkich zgromadzonych rozbawił legendarny tenisista Paul Haarhuis, który jest obecnie szkoleniowcem reprezentacji Holandii. Jeden z dziennikarzy zapytał go, w którym momencie nie poszło jego drużynie.
- W momencie, gdy Jannik wylądował w Maladze. Myślę, że właśnie tam poszło źle (śmiech) - odpowiedział były lider światowego rankingu singlistów i deblistów.
- Po prostu grał bardzo dobrze zarówno w singlu, jak i w deblu. Wiemy, że jest w formie i jest pewny siebie. Pokazał to także w deblu, dobrze serwował, wykonał wiele mocnych returnów. Jannik naprawdę pomógł Sonego w momentach, kiedy tego potrzebował. Czułem się, jakby to było show Sinnera - dodał Haarhuis.