Opuszczała kort ze łzami w oczach. Linette mówi, co teraz

Getty Images / Na zdjęciu: Magda Linette
Getty Images / Na zdjęciu: Magda Linette

Rok temu Magda Linette świętowała w Australii największy sukces w karierze, a w tym roku musi pogodzić się z rezygnacją z powodu kontuzji. Specjalnie dla nas mówi o ostatnich trudnych dniach i wyjaśnia wpis pod adresem Roberta Lewandowskiego.

[b]

[/b]Polka bardzo szybko pożegnała się z tegorocznym Australian Open. W meczu pierwszej rundy przeciwko Karolinie Woźniackiej przegrała 2:6, 0:2. W drugim secie poczuła ból w lewym udzie. Przerwa medyczna nie pomogła, a zawodniczka opuściła kort ze łzami w oczach.

We wtorek tenisistka z Poznania poinformowała, że musi także zrezygnować z planowanego startu w deblu.

To zresztą nie pierwsze zamieszanie z Linette w roli głównej w ostatnich dniach. Chwilę wcześniej na zawodniczkę spadła fala hejtu po tym, gdy w mediach społecznościowych zamieściła mem z Robertem Lewandowskim w roli głównej.

Porażka w Australian Open będzie dla niej dodatkowo bolesna, bo poza kwestiami prestiżowymi i finansowymi, musi się także liczyć ze sporym spadkiem w rankingu WTA. To utrudni jej sytuację w losowaniach przed kolejnymi turniejami. O tym wszystkim opowiada w wywiadzie dla WP SportoweFakty.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Początkowo kontuzja wydawała się niegroźna, ale po wycofaniu się z debla już wiemy, że tak nie jest. Co się stało, ile może potrwać przerwa?

Magda Linette, 24. tenisistka rankingu WTA: Wszystkie decyzje podejmujemy z teamem na bieżąco, bo zależą od badań i tego, jak mój organizm zareaguje na leczenie. Plan już mamy, a gdy tylko będę miała pewność, że powrót jest możliwy i nie spowoduje komplikacji, to z pewnością poinformuję wszystkich za pośrednictwem mediów społecznościowych. Obecnie sytuacja jest taka, że uraz jest mniej poważny, niż wydawało się to początkowo, ale jednocześnie na tyle dolegliwy, że nie mogłam zagrać debla w Australia Open.

Jak będzie wyglądało leczenie i kiedy dokładnie będzie pani mogła wrócić do treningu?

Jeszcze nie wiem, ale oczywiście chciałabym wrócić na korty jak najszybciej. Co do procesu leczenia, to wbrew temu, co większość może twierdzić, nie będę leżeć. Zalecone mam treningi na siłowni oraz regularne sesje z fizjoterapeutą. Mam ambitne plany na ten sezon i wiem, że stać mnie na dobre wyniki. Otuchy dodało mi też zachowanie innych zawodniczek, bo po kontuzji dostałam od nich spore wsparcie. To miłe, że oprócz sportowej rywalizacji, jest też miejsce na dobre słowo i troskę o drugiego zawodnika.

Czy coś przed Australian Open wskazywało, że rywalizacja w tym turnieju może skończyć się dla pani tak szybko?

Absolutnie nie, tym bardziej zasmucił mnie fakt, że musiałam się wycofać. Sam proces przygotowań do sezonu był bardzo dobry. Byłam maksymalnie zmotywowana i gotowa. Nic nie wskazywało, że pojawi się kontuzja. Ból w lewej nodze pojawił się nagle i praktycznie uniemożliwił poruszanie się. To był szok, bo z każdym gemem czułam się na korcie coraz lepiej, wierzyłam, że nie wszystko jest jeszcze rozstrzygnięte. Tym bardziej żałuję, że tak to się skończyło.

ZOBACZ WIDEO: Jest w dziewiątym miesiącu ciąży. Zobacz, skąd "wrzuciła" nagranie

Czy odczuwała pani dodatkową presję związaną z zeszłorocznym fantastycznym wynikiem? Dotarła pani do półfinału turnieju.

Okłamałabym samą siebie, gdybym powiedziała, że nie odczuwałam presji. I oczywiście, że jako cel minimum postawiłam sobie powtórzenie sukcesu z zeszłego roku. Jak widać, życie miało dla mnie inny scenariusz. Odbieram to jako kolejną cenną lekcję. Okazuje się, że pomimo długiej kariery, zawsze mogę nauczyć się czegoś nowego.

Odpadnięcie już w pierwszej rundzie może wiązać się z ogromnym spadkiem w rankingu, nawet o 30 miejsc. 

Niczego to w sumie nie zmienia, bo byłam już w tym miejscu. Teraz liczę tylko na szybki powrót do zdrowia, bo wiem, że stać mnie na dużo więcej.

Po 18. miejscu w Plebiscycie na Najlepszego Sportowca 2023 zamieściła pani w swoich mediach społecznościowych mem, który został przez internautów odebrany jako atak na Roberta Lewandowskiego, który był od pani o oczko wyżej. Lawina hejtu miała wpływ na przygotowania do Australian Open?

Nie, nie miały żadnego wpływu. Bardzo chciałabym, żeby zamiast obowiązkowych lekcji religii, w polskich szkołach pojawiły się dodatkowe zajęcia na przykład z retoryki. Może to wpłynęłoby na kulturę wypowiedzi w sieci, a ludzie bardziej ważyliby słowa. Nie przejęłam się tym jednak zbyt mocno, bo wiem, że nie mogę personalnie odbierać ataków w moją stronę od nieznajomych osób, bo takie wpisy źle świadczą tylko o tych, którzy coś takiego wypisują w internecie.

Mam wrażenie, że pani intencje nie zostały zrozumiane. Czy może pani wyjaśnić, co dokładnie chciała pani przekazać, zamieszczając tamten wpis?

Myślałam, że jest to bardzo czytelne, o czym zresztą świadczyła zdecydowana większość komentarzy. Wielkim echem odbiła się informacja, że Robert nie trafił do pierwszej dziesiątki Plebiscytu "Przeglądu Sportowego". Jako że zajęłam miejsce tuż za Robertem, stworzyłam wpis, który miał pokazać, że doskonale rozumiem, co on teraz czuje. To było mrugnięcie okiem w jego stronę i wyraz mojej sympatii. Absolutnie nie miałam nic złego na myśli. Przecież też jestem sportowcem. Mam nadzieję, że jeżeli Robert to zobaczył, to właśnie tak to odebrał.

Ostatnie dni nie były dla pani łatwe. Ma pani jakiś sposób, by odciąć się od tego i zapewnić sobie spokój przed kolejnymi turniejami?

Muzyka, seriale, spacery, rozmowy z rodziną i przyjaciółmi. Mam kilka sposobów na reset i odzyskanie równowagi. Ostatnie dni rzeczywiście nie były łatwe, ale teraz skupiam się na odzyskaniu pełnej sprawności, bo tenis to coś, co daje mi spełnienie. Będę więc dalej robiła swoje i mam nadzieję, że będę miała więcej szczęścia niż w Australii.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Świątek zapytana o kolejną przeciwniczkę
Młody Czech nie obawia się Hurkacza

Źródło artykułu: WP SportoweFakty