Nie zamierza bić się w pierś. Komentator przewidywał łatwą wygraną Świątek

Tomasz Wolfke spodziewał się przed meczem z Lindą Noskovą, że Iga Świątek pewnie pokona swoją rywalkę. Stało się zupełnie inaczej. - Nie rozumiem, czemu niektórzy chcą, żebym bił się w pierś - odpowiada znany komentator Eurosportu.

Bogumił Burczyk
Bogumił Burczyk
Iga Świątek Getty Images / Cameron Spence / Na zdjęciu: Iga Świątek
Linda Noskova sprawiła nie lada sensację. Przed potyczką z Igą Świątek na reprezentantkę naszych sąsiadów nie stawiał właściwie nikt. Tomasz Wolfke w rozmowie z nami przyznał, że jego zdaniem najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, iż Czeszka zostanie zmieciona z kortu przez liderkę listy światowej (więcej -> TUTAJ).

Faktycznie, Świątek wygrała pierwszego seta, lecz już dwa kolejne padły łupem jej rywalki. Mimo tego raszyniance nie grozi utrata pozycji liderki rankingu WTA. Przypomnijmy, że goniąca ją Aryna Sabalenka rok temu triumfowała w Australian Open, więc broni w Melbourne aż dwóch tysięcy punktów.

- Z całą pewnością możemy powiedzieć, że Iga nie powinna żegnać się z turniejem już na tym etapie. Przebrnięcie przez pierwszy tydzień rywalizacji to w jej wykonaniu minimum przyzwoitości. Nie doszukiwałbym się natomiast wielkiego kryzysu, bo absolutnie nie można powiedzieć, że gra Świątek się rozsypała. Z drugiej strony Polka mogła i powinna zamknąć ten mecz w dwóch setach. Gdyby wykorzystała break pointa w piątym gemie drugiej partii, spokojnie mogła pójść za ciosem - mówi znany komentator Eurosport, Tomasz Wolfke w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokazała zdjęcia z plaży. Piękna tenisistka zachwyciła

Świątek nie narzuciła swojego stylu gry

Czeszka jednak wyszła ze wspominanych opresji obronną ręką, by ostatecznie przełamać rywalkę w ósmym gemie, a potem wygrać trzeciego seta.

Tym samym napisała historię, gdyż za jej sprawą pierwszy raz od 45 lat światowa jedynka pożegnała się z Australian Open już na tym etapie. - Później też dało się uniknąć porażki. W ostatnim gemie trzeciej partii Noskova zaczęła odczuwać presję. Świątek prowadziła 30:0. Mogła to wykorzystać i nawiązać do meczu z Collins. Jej rywalka zagrała jednak bardzo poprawnie - przyznaje Wolfke.

- Dlaczego Iga przegrała to spotkanie? Moim zdaniem zawiodła taktyka. Świątek pozwoliła grać Noskovej tak jak lubi. Zabrakło kątowych piłek. Czeszka nie została zmuszona do biegania. Czuła się komfortowo, bo wiedziała, że nie musi podróżować do siatki. Spodziewała się piłek granych przez środek. Iga zrobiła za mało, żeby uprzykrzyć jej życie i ostatecznie to spotkanie oddała - dodaje dziennikarz.

"Jak widać, takie rzeczy dzieją się raz na 45 lat"


Nasz rozmówca odniósł się także do przedmeczowej prognozy. Autor wielu książek o tematyce sportowej podkreślał w niej, że spodziewa się łatwego spotkania. - Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że Iga pewnie pokona Noskovą. Rozpatrywaliśmy najbardziej prawdopodobne scenariusze. Na tym polega nasza praca - nawiązuje do swoich słów komentator Eurosportu.

- Nie rozumiem, czemu niektórzy chcą, żebym bił się w pierś. Zwłaszcza że to spotkanie mogło się potoczyć zgodnie z moją prognozą. Ostatecznie jednak Czeszka sprawiła sensację. Właśnie na tym polega piękno sportu. Jest nieprzewidywalny. Zwłaszcza jeśli mówimy o kobiecym tenisie, w którym szczególnie trudno o trafione typowanie. Noskova zrobiła coś wielkiego. Jak widać, takie rzeczy dzieją się raz na 45 lat - podsumowuje Tomasz Wolfke.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
"Zmiecie ją z kortu". Bezlitosna prognoza przed meczem Świątek
Fręch w ten sposób marnowała potencjał? "Jeśli porozmawia z trenerem, może sprawić niejedną niespodziankę"

Czy zgadzasz się z Tomaszem Wolfke?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×