Iga Świątek miała coś do udowodnienia po styczniowej porażce z Lindą Noskovą, której nie spodziewał się właściwie żaden kibic ani ekspert na świecie. Wówczas Tomasz Wolfke w rozmowie z nami przyznał, że jego zdaniem najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, iż Czeszka zostanie zmieciona z kortu przez liderkę listy światowej (więcej -> TUTAJ).
Faktycznie, Świątek wygrała pierwszego seta, lecz już dwa kolejne padły łupem jej rywalki. Tym razem podobny scenariusz się nie ziścił. Polka uporała się z rywalką w mniej niż godzinę i dwadzieścia minut, a z drugiej partii wyszła bez szwanku (6:4, 6:0). - Oczywiście niektórzy będą mi wytykać prognozę sprzed pojedynku w Australian Open. Wówczas powiedziałem, że wszystkie znaki na niebie i ziemi świadczą o tym, iż Świątek zmiecie Noskovą z kortu, a na pewno taki scenariusz jest najbardziej realny - przypomina komentator Eurosportu Tomasz Wolfke w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Stało się inaczej, niemniej przed rozpoczęciem tego pojedynku powiedziałbym to samo, że najpewniej Iga zmiecie Noskovą z kortu i jak się okazuje, bym się nie pomylił. To oczywiście nie jest kwestia pychy albo niedoceniania kogoś. Po pierwsze, my dziennikarze, czasami musimy ubrać coś w takie słowa, by to wybrzmiało i zawierało więcej ozdobników, celem wzbudzenia zainteresowania, po drugie Iga jest światową dominatorką i niewiele tenisistek ma wystarczające atuty w konfrontacji z nią, by móc jej zagrozić - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Polecieli prywatnym odrzutowcem. Tam ukochana Ronaldo zabrała dzieci na wakacje
Mecz z Czeszką był właściwie kopią potyczki z pierwszej rundy, w której Świątek pokonała Danielle Collins. - Teraz zmienił się schemat. Wcześniej Iga wygrywała takie spotkania w mniej niż godzinę. Czas wydłużył się o kwadrans. Wygląda to zazwyczaj dosyć podobnie. Coś się dzieje w pierwszym secie na początku, Iga się rozkręca i zaznacza absolutną dominację. Tym samym w drugiej partii nie traci nawet gema. Emocje zaczynają się wtedy, gdy przegra seta. Uważam że podobny scenariusz ziści się w kolejnej fazie turnieju przeciwko Julii Putincewej - zauważa ekspert.
- Kazaszce zwyczajnie również brakuje argumentów. Wracając jeszcze do niedzielnej konfrontacji, Noskova była bezradna. W pewnym momencie popełniła trzynaście niewymuszonych błędów. Gdyby takowe jeszcze były różne, ale piłka właściwie leciała w to samo miejsce, za kort. To oznacza, że zawodniczka nie miała pomysłu, bo nie szukała różnych rozwiązań - kontynuuje.
W tym samym czasie Stefanos Tsitsipas toczył bój z Frances Tiafoe. - Rzeczywistość jest smutna. To, jak wyraźnie marketingowo żeński tenis przegrywa z męski jest nadto widoczne. W trakcie meczu obu panów średnio było wolne może jedno na sto krzesełek. Z kolei w spotkaniu Igi z Lindą trybuny świeciły pustkami. Nikogo nie ciekawił występ liderki rankingu WTA. Niestety tak to wygląda - podsumowuje Tomasz Wolfke.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Zdradza prywatne rozmowy z gwiazdą
- Dlatego nie wystąpiła w serialu Netflixa