Bajeczna forma, świetny bilans bezpośrednich spotkań, znakomita mentalność - przed meczem z Coco Gauff niemalże wszystko przemawiało za Igą Świątek. Polka wygrała z Amerykanką aż dziesięć z jedenastu starć i w czwartek zwyciężyła z nią po raz kolejny.
Liderka światowego rankingu triumfowała 6:2, 6:4 (---> RELACJA) i w finale French Open zagra z mającą polskie korzenie Jasmine Paolini. Tuż po meczu wywiadu Eurosportowi zaczął udzielać trener "królowej mączki" - Tomasz Wiktorowski.
- Jest tak w sporcie, że czasem na papierze wszystko fajnie wygląda, ale później trzeba pójść i to wykonać. I tak dziś się wykonało - rozpoczął dość niefortunnie rozmowę Paweł Kuwik.
ZOBACZ WIDEO: Porównali go do Maradony. Tylko spójrz, co robił z piłką
- Wyczuwam w głosie pewien zawód - odparł Tomasz Wiktorowski, nie kontynuując wątku. - Dlaczego? Nie, wręcz przeciwnie - bronił się dziennikarz.
Szkoleniowiec liderki światowego rankingu za moment wyjaśnił, dlaczego skontrował Kuwika. Nie spodobał mu się jeden zwrot.
- Wykonało? Nie wykonało. To zrobiła Iga - zaznaczył. - Czasami jest trochę trudniej, to był mecz o podwyższony poziomie emocjonalności. Poradziła sobie Iga z kilkoma trudnymi momentami. Był taki w drugim secie. Z Osaką w II rundzie ten drugi set uciekł i nie była w stanie wrócić do gry, a dziś sobie poradziła i przede wszystkim z tego się cieszę - podkreślił trener Igi Świątek.
- Może niektóre uderzenia nie były takie, jak byśmy chcieli. Rzeczywiście kilka bądź kilkanaście było trochę innych niż przyzwyczaiła nas do tego Iga. Natomiast i tak się cieszę, że wykonała plan, jaki był na ten mecz. To, że nawet momentami Iga nie zagrała swojego najlepszego tenisa, nie przeszkodziło jej zrealizować tego, co sobie założyliśmy - zakończył wątek Tomasz Wiktorowski.
Paweł Kuwik był także ciekawy, czy na tym poziomie rywalizacji można kontrolować swoje emocje. Czy to, że Iga Świątek tak często dociera do decydujących faz wielkich turniejów, staje się dla niej rutyną? - Do pewnego stopnia tak, podążając schematami i planem dnia, który mamy, możemy dojść do momentu, w którym wszystko jest rutyną - zgodził się Wiktorowski.
- Ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: przychodzi taki czas, że człowiek jest na korcie wyłącznie ze swoimi emocjami. Ona jest tam, musi się oddzielić od kibiców, my jesteśmy w boksie, też mamy swoje emocje. Kwestia emocji, których nie da się wyłączyć, ale można radzić sobie z ich skutkami. Mimo że one są, trzeba robić swoje - wyjaśnił szkoleniowiec.
---> "Nieustraszona". Świątek zrównała się z legendą
---> Emocje Gauff. Spięcie z sędzią, a potem łzy