Mecz trzeciej rundy Wimbledonu z Julią Putincewą Iga Świątek rozpoczęła w kapitalny sposób. 23-latka znakomicie wytrzymywała trudne momenty, w najważniejszych chwilach była po prostu znacznie skuteczniejsza i wygrała premierową partię 6:3.
Później jednak zaczęły się schody. W drugim secie liderka rankingu WTA po prostu się zatrzymała. Putincewa wygrała pięć gemów z rzędu, a całego seta 6:1. Iga Świątek poprosiła o przerwę i zeszła do szatni, by się przebrać. W ręku miała jednak swój notes.
Przerwa miała najpewniej na celu także wybicie Julii Putincewej z rytmu. Po powrocie na kort wyglądało to tak, jakby Iga Świątek jeszcze chciała przedłużyć wznowienie gry. Przez kilkadziesiąt sekund wybierała rakietę. Spotkało się to z mocnym niezadowoleniem publiczności, która wybuczała Polkę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Rajskie wakacje reprezentanta Polski
Liderka rankingu WTA skomentowała sytuację na konferencji prasowej. - Miałam sporo czasu w szatni, by się ogarnąć. Nie wiem, dlaczego kibice tak zareagowali. Po prostu myślałam, że wzięłam złą rakietę i chciałam przeczytać naklejkę czy jest dobra jeśli chodzi o struny - rozpoczęła Polka.
- Nastąpiła zmiana piłek. Zapytałam sędziego czy teraz nadszedł na to czas. On powiedział "Time", mimo że wiedział, że nie miałam gotowej rakiety. Mogło tak się wydawać, że przedłużam, ale ja nie gram na czas, nie robię tego celowo. Staram się wykorzystać minuty, które mam, by być jak najbardziej gotową. Nie wiem, czemu buczeli. Trzeba by się było ich zapytać, ale ta sytuacja na mnie nie wpłynęła - dodała Iga Świątek.
Ostatecznie ta sytuacja nie miała wpływu na wynik spotkania. Putincewa wygrała mecz 3:6, 6:1, 6:2 i nie miała wpływu
Czytaj więcej:
Tak rywalka prowokowała Świątek. Trzeba bić na alarm?