W poprzednim roku doszło do sytuacji, w której Iga Świątek przestała być liderką światowego rankingu WTA. Stało się to po tym, jak przedwcześnie odpadła w wielkoszlemowym US Open, gdzie broniła tytułu. Wówczas wyprzedziła ją Białorusinka Aryna Sabalenka.
Jednak pod koniec roku nasza tenisistka odzyskała pierwsze miejsce. W zamykającym sezon turnieju WTA Finals wygrała komplet spotkań, pokonując w półfinale Sabalenkę, a w finale Amerykankę Jessikę Pegulę.
Od tamtego momentu Polka pozostaje nieuchwytna. W tym roku wygrała turnieje w Dosze, Indian Wells, Madrycie i Rzymie, a także wielkoszlemowego Rolanda Garrosa po raz trzeci z rzędu, a czwarty w karierze. Od poniedziałku (15 lipca) będzie miała 3112 punktów przewagi nad drugą w rankingu Amerykanką Coco Gauff.
ZOBACZ WIDEO: Byliśmy na kebabie u Podolskiego. Tyle zapłaciliśmy
Tymczasem na corocznej amerykańskiej gali wręczenia nagród sportowcom oraz drużynom ESPY Awards powody do zadowolenia miała nie Świątek, a Gauff. To właśnie ona została laureatką w kategorii najlepszego tenisisty, pokonując Polkę oraz mężczyzn Hiszpana Carlosa Alcaraza i Serba Novaka Djokovicia.
Reakcja fanów? Kompletnie zdziwienie, które przełożyło się na zarzucenie organizatorom faworyzowania tenisistki z USA, która w zeszłym roku wygrała wielkoszlemowy US Open, ale oprócz tego jeszcze tylko turnieje w Auckland, Waszyngtonie i Cincinnati.
"Gdyby tylko istniał sposób, żeby to obiektywnie rozstrzygnąć", "Najbardziej obiektywna amerykańska ceremonia wręczenia nagród" - to tylko część ironicznych komentarzy dotyczących zaskakującego rozstrzygnięcia.