Iga Świątek miała trudny początek igrzysk w Paryżu. W sobotnim meczu pierwszej rundy z Iriną-Camelią Begu grała dużo poniżej swojego normalnego poziomu. Istniało poważne zagrożenie, że dużo niżej notowana Rumunka urwie jej drugiego seta. Ostatecznie Polka zwyciężyła 6:2, 7:5.
Świątek ponownie czaruje
W poniedziałek w drugiej rundzie oglądaliśmy zupełnie inne obrazki. Liderka rankingu WTA rozgromiła Dianę Parry 6:1, 6:1. Skąd tak duża zmiana na przestrzeni zaledwie dwóch dni?
- To nie jest żadne zaskoczenie. W pierwszym meczu było zimno, wilgotno, zamknięto dach. W drugiej rundzie grano pod gołym niebem, było sucho i ciepło. To właśnie ten drugi zestaw warunków bardziej odpowiada Idze. Podczas tegorocznego Rolanda Garrosa można było to doskonale zobaczyć, bo najcięższy mecz, z Osaką, rozgrywała właśnie pod zamkniętym dachem, przy deszczu - tłumaczy Adam Romer, ceniony dziennikarz i redaktor naczelny magazynu "Tenisklub".
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Wolne od meczu, ale nie od treningów. Tak minął drugi dzień polskim siatkarzom
Jego zdaniem Iga musiała przystosować się także do nowej nawierzchni. Swoje ostatnie spotkanie rozgrywała na trawie na Wimbledonie, a teraz występuje na nawierzchni ziemnej.
- Ona jest zawodniczką, która zawsze potrzebuje trochę czasu. Trening to zupełnie coś innego niż mecz. Dlatego też uważam, że z każdym kolejnym spotkaniem Świątek będzie wchodziła na wyższy poziom - objaśnia nasz rozmówca.
Otwarta droga do finału?
Po losowaniu igrzysk olimpijskich wielu ekspertów mówiło o tym, że Polka ma bardzo trudną drabinkę. W trzeciej rundzie miała grać z Lindą Noskovą, z którą odpadła w tegorocznym Australian Open. W ćwierćfinale prawdopodobną przeciwniczką był koszmar Polki Jelena Ostapenko, z którą Świątek przegrała wszystkie cztery dotychczasowe mecze. W ewentualnym półfinale miała czekać Jelena Rybakina, która jako jedyna w tym sezonie pokonała ją na mączce.
Z tych przewidywań jednak nic nie wyjdzie. Noskova i Ostapenko dość niespodziewanie już pożegnały się z turniejem. Z kolei Rybakina wycofała się tuż przed startem. Drabinka liderki rankingu WTA niespodziewanie się wyczyściła i wielu uważa, że Iga ma już otwartą drogę do finału.
- Nie zgadzam się z takim myśleniem. To jest tenis, a zwłaszcza na igrzyskach zdarza się sporo sensacji. Oczywiście, Polka jest faworytką. Wyrasta ponad swoją konkurencję. Ma ogromny potencjał i możliwości, ale nie odbierajmy szans innym - przestrzega Romer.
Kogo więc wymienia jako najgroźniejszą rywalkę Świątek w połówce drabinki? - Niewątpliwie ma przewagę fizyczną, tenisową i mentalną, co sprawia, że rywalkom gra się przeciwko niej bardzo trudno. Gdybym miał typować, to najprawdopodobniej Danielle Collins byłaby najniebezpieczniejszą opcją dla Polki, ale to nie jest poziom, który może zaprezentować Rybakina. Idze chyba najbardziej z całej stawki zależy na tym złocie - przyznaje dziennikarz.
Zanim Świątek powalczy o medale, to czeka ją mecz trzeciej rundy turnieju z Xiyu Wang. Chinka to 52. zawodniczka rankingu WTA, która dość niespodziewanie w swoim ostatnim starciu ograła wyżej notowaną Rosjankę Dianę Sznajder 6:3, 6:1.
- Gdybym musiał obstawiać, to mecz z Wang powinien być bliższy spotkaniu z Parry niż z Begu. Wygląda na to, że pogoda się ustabilizowała, nie powinno padać. Nie widzę po stronie Chinki za wielu argumentów - kończy Adam Romer.
Mecz Iga Świątek - Xiyu Wang odbędzie się we wtorek 30 lipca nie przed godz. 19:00 czasu polskiego. Relacja na żywo na WP SportoweFakty.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Niebywałe. 1145 dni dominacji Igi Świątek