Podczas turnieju ATP Masters 1000 w Montrealu Kei Nishikori przypomniał, dlaczego niegdyś był trzecim singlistą świata i zagrał w finale US Open. Nękany w ostatnim czasie kontuzjami 34-letni Japończyk dotarł do pierwszego od maja 2019 roku ćwierćfinału imprezy złotej serii. Na tym etapie został jednak zatrzymany i w sobotnią noc przegrał 4:6, 5:7 z Matteo Arnaldim.
Mecz od początku składał się z wielu długich wymian. Po 45 minutach gry na tablicy widniał rezultat 3:3. Wówczas Arnaldi nieco przyspieszył, wymusił więcej błędów Nishikoriego i w efekcie wygrał pierwszego seta 6:4.
W drugiej partii Włoch objął prowadzenie 3:0. Jednak słynący z waleczności Japończyk odrobił straty i wyrównał na 3:3. Gdy wydawało się, że dojdzie do tie breaka, w 12. gemie Arnaldi wywalczył piłkę meczową, przy której Nishikori posłał bekhend w aut.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawa Lewandowskiego na treningu. Co za technika!
Mecz trwał dwie godziny i zakończył się 50 minut po północy lokalnego czasu. Arnaldi zapisał na swoim koncie pięć asów, cztery przełamania, 22 zagrania wygrywające i 15 niewymuszonych błędów.
Dla 23-latka z San Remo to życiowy sukces i pierwszy w karierze awans do półfinału turnieju wyższej rangi niż ATP 250. O finał zmierzy się z rozstawionym z numerem piątym Andriejem Rublowem, pogromcą jego wielkiego rodaka Jannika Sinnera.
National Bank Open, Montreal (Kanada)
ATP Masters 1000, kort twardy, pula nagród 6,795,5 mln dolarów
sobota, 10 sierpnia
ćwierćfinał gry pojedynczej:
Matteo Arnaldi (Włochy) - Kei Nishikori (Japonia, PR) 6:4, 7:5
Wystarczyło osiem miesięcy. Jannik Sinner z kwalifikacją do ATP Finals