Iga Świątek awansowała do II rundy wielkoszlemowego US Open. Liderka światowego rankingu nie bez problemów poradziła sobie z Kamillą Rachimową. Kolejną rywalką będzie Ena Shibahara. Spotkanie odbędzie się w czwartek (29 sierpnia).
Podczas konferencji prasowej Świątek cierpliwie odpowiadała na kolejne pytania. W pewnym momencie tematem rozmowy był przeładowany kalendarz WTA, na który Świątek narzeka od kilku miesięcy.
- Nasz sport idzie w złym kierunku. Zmieniono zasady, a nam nic nie powiedziano. Dla osób odpowiedzialnych jest to łatwe do rozwiązania, ale podjęli już wiele decyzji i obiecali organizatorom turniejów wiele rzeczy. To biznes, teraz zmiany są bardzo skomplikowane - powiedziała.
ZOBACZ WIDEO: Muzyka z Harry'ego Pottera i miotła. Kabaret, jak przywitali gwiazdora
- Gracze zdają sobie sprawę z tego, że to, co się dzieje, jest szalone. Harmonogram jest naprawdę napięty. Rozmawiałam o tym w Cincinnati i ludzie mówili mi, że nie powinnam grać w tak wielu turniejach. Rzeczywistość jest taka, że mamy sporo obowiązkowych startów. Musimy tam być. Nie mamy czasu na poprawę, na myślenie. Przechodzimy z jednego turnieju na drugi - dodała.
Świątek stwierdziła, że sezon jest zdecydowanie za długi. Rusza bowiem już 29 grudnia. - To coś, co trzeba zmienić. To będzie dobre także dla fanów. Dzięki temu nie będą świadkami kontuzji lub rezygnacji swoich ulubionych zawodników. Będziemy mogli zaprezentować lepszą jakość - oceniła.
Polkę oburza to, że o zmianie zasad dotyczących obowiązkowych turniejów tenisistki dowiedziały się na końcu. Wtedy nie było już szans na dokonanie jakichkolwiek uzgodnień i poprawek.
Świątek dodała, że w przeszłości WTA organizowała 11/12 obowiązkowych turniejów. Teraz liczba jest znacznie większa. Zawodniczki muszą też grać w sześciu turniejach rangi WTA 500. - Nie mam nic przeciwko tym turniejom, ale czasami jest trudno je zmieścić w kalendarzu - dodała.
- Mój trener wszystko bardzo inteligentnie planuje, ale to jest trudno. Grałam w Stuttgarcie, Madrycie, Rzymie, Rolandzie Garrosie. Między tymi turniejami miałam tylko dwa dni przerwy. Nie miałam czasu. Może to się zmieni za kilka lat? Ale co to da? Nie będzie tu chodzić o jakość tenisa, ale o to, kto będzie w stanie mądrzej planować - zakończyła swój monolog.
Czytaj także:
Niewiarygodny maraton w US Open. Najdłuższy mecz w historii!