Krzysztof Straszak z Turynu
Finały międzynarodowego turnieju w Maladze zorganizowano zarówno dla kobiet i mężczyzn, żeby bardziej przyciągnąć fanów. Ale czy rzeczywiście wpłynie to na popularność kobiecego tenisa?
Tak jest pierwszy raz w historii i ma to zadośćuczynić kobiecemu tenisowi. Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF) na koniec sezonu organizuje turniej finałowy Pucharu Billie Jean King (pierwszy tydzień), a potem Pucharu Davisa (drugi tydzień) w jednym mieście. W tym roku to hiszpańska Malaga.
Ale mimo to nie udało się uniknąć kontrowersji, bo czym są kolizje w terminach meczowych. Dlaczego turniej kobiet (13-20 listopada) nakłada się na zawody mężczyzn w Turynie (10-17 listopada) i finały drużynowe mężczyzn w Maladze (19-24 listopada)? To w żaden sposób raczej nie spopularyzuje tenisa kobiet.
ZOBACZ WIDEO: Chwyta za serce. Dzieciaki pokazały, że żadne warunki im niestraszne
Problemem numer jeden jest dostępność najlepszego tenisa dla kibica. Wielkie łączone turnieje kobiet i mężczyzn, jak Wielkie Szlemy i teraz zawody w Maladze, odbywają się w tym samym miejscu. Pytanie czy to dobry kierunek i wbrew idei nie pogłębia nierówności.
W tym roku mecz finałowy Pucharu Billie Jean King ma odbyć się już po dwóch meczach ćwierćfinałowych Pucharu Davisa. We wtorek, dzień przed tym finałem, w ćwierćfinale Pucharu Davisa gra Hiszpania, co oznacza, że uwaga całego tenisowego świata będzie skupiona na Maladze i Rafaelu Nadalu: każdy mecz Hiszpanii może być ostatnim jego oficjalnym występem w karierze.
Dodajmy na marginesie, że panie nie grają na głównej arenie, lecz skleconej tymczasowo hali namiotowej.
Problemem numer dwa jest widoczność rozgrywek pań w mediach. Redakcje sportowe preferują mieć wysłannika w bardziej prestiżowym ATP Finals, gdzie startuje ośmiu najlepszych tenisistów świata. A jeśli już redakcje wysyłają kogoś do Malagi, wolą poczekać, aż do rywalizacji wejdzie Hiszpania Nadala.
W Polsce nie mamy problemów z widocznością Pucharu Bilie Jean King: mamy jedną z najlepszych tenisistek na świecie, mecze pokazywane są na antenie TVP Sport, promujemy tenis kobiecy w WP SportoweFakty. Spójrzmy, jak wygląda sytuacja w krajach, przeciw którym Polki walczą w Maladze.
Hiszpanki za Alcarazem
Rozgrywany na hiszpańskiej ziemi Pucharu Billie Jean King nie jest tenisowym priorytetem tamtejszych mediów. Te skupiały się w ostatnich dniach na ATP Finals z Carlosem Alcarazem. Ani jego, ani reprezentacji kobiet nie ma już w rywalizacji, a głównym tematem hiszpańskich mediów wydaje się być teraz wyczekiwane pożegnanie Nadala z tenisem.
Priorytetyzowania męskiego tenisa nie ukrywają dziennikarze zza Pirenejów. Piątkowy mecz reprezentacji w Maladze (ten, w którym Magda Linette i Iga Świątek dały Polsce ćwierćfinał) obsługiwali, dla przynajmniej dwóch hiszpańskich mediów, dziennikarze... będący w Turynie na meczu Alcaraza.
- Alcaraz jest w Hiszpanii o wiele popularniejszy niż cały tenis kobiecy - przyznała w rozmowie z WP SportoweFakty, zastrzegając anonimowość, dziennikarka z Hiszpanii. - Nawet jeśli próbujemy promować dziewczyny, to i tak statystyki odsłon są jednoznaczne. Tak dzieje się oczywiście od lat, od tylko kiedy pojawił się Nadal. Przed nim mieliśmy okres, kiedy widoczność kobiet i mężczyzn była bardziej wyważona z uwagi na Conchitę [Martinez] i Arantxę [Sanchez Vicario]. Wyobrażam sobie, że w Polsce jest inaczej?
Wyjaśniam, że rzeczywiście tenis kobiecy w ostatnim przynajmniej piętnastoleciu miał przewagę medialną z uwagi na przebojowe kariery Agnieszki Radwańskiej i Igi Świątek.
Według hiszpańskiej dziennikarki umieszczenie finałów Pucharu Billie Jean King i ATP Finals częściowo w tym samym tygodniu jest nie fair, jeśli nie krzywdą wyrządzoną kobiecemu tenisowi. - Alcaraz jest priorytetem, co jest ok, ale chciałbym, żeby tenis kobiecy był bardziej widoczny - powiedziała.
Podobnie kontrowersyjną sprawą było urządzenie WTA Finals w Rijadzie. - Próba promocji kobiecego tenisa przez WTA i jednoczesne urządzanie tej imprezy w kraju, który nie do końca szanuje prawa kobiet, jest ambiwalentne. Wiadomo, że potrzeba finansowania, że potem to napędza promocję kobiecego tenisa, ale niesmak pozostał - powiedziała nam hiszpańska dziennikarka.
Włoszki w cieniu Sinnera
Przejdźmy do Włochów. W poniedziałek ich kobieca drużyna narodowa zmierzy się z biało-czerwonymi w walce o finał Pucharu Billie Jean King. W weekend walczyła w ćwierćfinale, ale nikogo to nie interesowało, bo grał wtedy w Turynie Jannik Sinner w ATP Finals.
Sinner był w mediach tak wszechobecny w ojczyźnie, że gdyby zmieniono zasady wyboru prezydenta Włoch na powszechne, miałby duże szanse na elekcję.
I to mimo że Włosi nadają w tym roku większą rangę zarówno samej Jasmine Paolini, jak i grze podwójnej (Paolini i Sara Errani zostały mistrzyniami olimpijskimi w Paryżu).
Jest nikła szansa, by od poniedziałku, a będzie to już po zakończeniu ATP Finals, włoskie tenisistki wyszły z medialnego cienia Sinnera. Najlepszy włoski tenisista będzie przecież liderem swojej drużyny narodowej, która w czwartek rozpocznie walkę o obronę Pucharu Davisa.
Próba ognia
Organizacja ATP Finals i turnieju finałowego Pucharu Billie Jean King w tych samych dniach nie wydaje się idealnym pomysłem.
Propozycja przedstawiona tenisistkom przez władze tenisa jest w tym momencie taka: dajemy wam słaby termin, ale za to podłączamy wasze rozgrywki narodowe pod Puchar Davisa w formułę jednej wielkiej imprezy.
W efekcie zainteresowanie Pucharem Billie Jean King różni się w zależności od kraju. My patrzymy przede wszystkim na naszą żeńską drużynę, Włosi na Sinera, a Hiszpanie czekają na ostatnie punkty w karierze Nadala. I to - wydaje się - przyćmi wszystko.