Australian Open: Drugi wielkoszlemowy finał Murraya

Andy Murray po zwycięstwie 3:6, 6:4, 6:4, 6:2 nad Marinem Čiliciem awansował do finału Australian Open. Brytyjczyk po raz drugi zagra o wielkoszlemowy tytuł. Podobnie jak w US Open 2008 jego rywalem może być Roger Federer, który w piątek gra z Jo-Wilfriedem Tsongą.

Mimo nieudanego początku Murray, numer pięć z rozstawienia (numery cztery rankingu dziś, a trzy od poniedziałku) w efektowny sposób odprawił o rok młodszego rywala, który po raz pierwszy znalazł się na tym szczeblu. Nagroda dla Čilicia to czekający go za kilka dni debiut w Top 10. - Nie spodziewałem się, że mogę tak daleko zajść. Gdybym był tylko bardziej świeży... - mówi.

Čilić miał bowiem za sobą aż trzy mecze pięciosetowe - 18 godzin na korcie! Otwierający set był natomiast pierwszym straconym przez Murraya w turnieju. Pojedynek chłopaków z roczników 1987 i 1988 zakończył się zwycięstwem faworyta, który tak jak w skróconym kreczem rywala meczu z Rafaelem Nadalem wspiął się na najwyższy poziom.

Maratonów z 1/8 i ćwierćfinału nie chce brać za wytłumaczenie porażki Čilić. - Nie mogę powiedzieć, że byłem przygotowany na sto procent, ale każdy wydeptuje własną drogę do półfinału - mówił. - Skuteczność mojego pierwszego serwisu [56%] nie była za wysoka, więc musiałem grać wiele wymian, w których nie punktowałem tak jak na początku meczu - tłumaczył.

Chorwat nie ukrywał, że zagrał kilka imponujących piłek. Ta przy serwisie na mecz Murraya (5:2 w czwartym secie), "rogalem" obok słupka, poderwała do wiwatu trybuny Rod Laver Arena. Będącemu wtedy dwie piłki od finału Murrayowi zrzedła mina: trudno było uwierzyć, że ktoś będzie w stanie dojść do jego płaskiego wyrzucającego uderzenia.

Dlaczego Murray jest tak trudnym rywalem? - Bo adaptuje się do każdego stylu, łatwo czyta grę. Jego przygotowanie fizycznie stawia go w czołówce - ocenił Čilić, który po swoim lobie nadział się na minięcie Szkota przed decydującą stratą podania na 2:3 w drugim secie. Potem nie utrzymał serwisu, oddalając się od Murraya na 3:4 w secie trzecim. Ostatnia partia (prowadząc 40-15 przy 1:1, kombinacją błędów i decydującym podwójnym serwisowym przegrał podanie) była już konsekwencją straty przez Chorwata sił.

Bo Murray (40 wygrywających uderzeń i 29 niewymuszonych błędów) nie wahał się w próbach doprowadzenia rywala (bilans 35-54) do stanu fizycznego zamęczenia. Po to zmiany kierunku wymian, po to częste skróty. - Podczas finału US Open dwa lata temu byłem nerwowy, nie da się ukryć - wspomina swój poprzedni finał turnieju wielkoszlemowego. - Wszystko wtedy zdarzyło się tak szybko, nie miałem czasu się przygotować. Ale teraz będzie inaczej - zapowiada trzeci w Erze Open brytyjski finalista Wielkiego Szlema. Ostatnim jego rodakiem, który wygrał, był w 1936 roku w Nowym Jorku Fred Perry.

ZOBACZ: Wyniki półfinałów

Komentarze (0)