Panie miały pierwotnie grać na otwarcie sesji, ale przeniesiono ich pojedynek na koniec programu dnia. - Wisi mi lody - mówi Woźniacka o koleżance z Krakowa, która założyła się, że ich mecz rozpocznie się w kalifornijskie południe. - Wygrałam lody, ale muszę kupić jej obiad - tłumaczy.
ZOBACZ: Woźniacka oddaje Radwańskiej tylko pięć gemów
Kto zwycięża, kupuje przegranej obiad - taka zasada panuje między przyjaciółkami. A że Radwańska i Woźniacka nie ukrywają sympatii do siebie, można było zaobserwować przed i po ich starciu w Indian Wells. Żartowały sobie podczas rozgrzewki, a serdecznie podziękowały po piłce meczowej.
- Myślę, że spisałam się dobrze - powiedziała Karolina, córka Piotra i Anny Woźniackich. - Byłam regularna, starałam się grać agresywnie. Ale cienka była linia między grą zbyt agresywną a zbyt pasywną - przyznała. - Znamy się bardzo dobrze. Znamy swoje mocne i słabe strony. Agnieszka jest wielką wojowniczką, nie poddaje się. Wiedziałam, że będę musiała walczyć do ostatniego punktu.