Z tronu tenisa w swoim kraju zrzucił 72-letniego dziś Santanę dopiero Rafael Nadal. - On jest z innej galaktyki - mówi w rozmowie z dziennikiem As triumfator Roland Garros 1961 i 1964, mistrzostw USA 1965 oraz Wimbledonu 1966. Na trawiastych kortach wygrał w koszulce z herbem Realu Madryt na piersi. Fanem Królewskich jest także Nadal.
Według Santany, jego wielki następca nie może pozwolić sobie na pozostawanie bez gry przez trzy tygodnie. Rafa w środę rozpocznie występ w Rzymie (rywalem Philipp Kohlschreiber), a Madryt będzie po tygodniu pauzy jego kolejnym przystankiem przed Paryżem.
Turniej w Madrycie, od 2009 roku w kompleksie Caja Mágica, przyniósł przed rokiem niespodziankę, gdy Nadal uległ Rogerowi Federerowi. Wcześniej impreza odbywała się na korcie twardym w październiku i to w takich warunkach Nadal stoczył przed pięcioma laty pięciosetowy finałowy bój z Ivanem Ljubičiciem. - W Madrycie grał też przeciw Roddickowi w Pucharze Davisa - wspomina Santana.