Turniej w Stuttgarcie, który zakończyła już na II rundzie, był dla Woźniackiej ósmym startem w tym sezonie. Tak dużo turniejów rozegrały jeszcze tylko Jelena Janković i Wiktoria Azarenka, ale one w swoich planach startowych Warszawy nie mają. Tylko Woźniacka ułożyła sobie program startów na mączce w taki sposób, by grać tydzień po tygodniu aż do French Open. Jednak już teraz wygląda to na przerost ambicji nad rozumem. Wiceliderka światowego rankingu, która miała być twarzą rozpoczynającego się 17 maja Polsat Warsaw Open, może jednak do Polski nie przyjechać.
Przed rokiem finalistka US Open 2009 w Warszawie się pojawiła, a na przeszkodzie do startu stanęła jej kontuzja pleców. Wtedy też miała bardzo intensywny plan występów na wyczerpującej ceglanej mączce i najwyraźniej nie wyciągnęła żadnych wniosków z tej bolesnej lekcji.
Rok temu Dunka wystąpiła w pięciu turniejach na kortach ziemnych, w trzech docierając do finału, z których jeden wygrała. We French Open nogi już ją nie niosły i odpadła w III rundzie. Na początku kwietnia Karolina obroniła tytuł w Ponte Vedra Beach, a następnie w Charleston doszła do półfinału. W meczu z Wierą Zwonariową skreczowała. Zamiast do końca wyleczyć kontuzjowaną kostkę zdecydowała się wystąpić w Stuttgarcie, w którym do zgarnięcia są nie tylko pieniądze, ale i luksusowe porsche. Efekt był taki, że Dunka, nie mogąc w pełni normalnie się poruszać odpadła w II rundzie po porażce z Lucie Šafářovą.
Podczas gdy Karolina wygląda już na lekko zmęczoną, większość tenisowej elity dopiero w poniedziałek rozpocznie sezon na kortach ziemnych. Wtedy to rusza pierwszy obowiązkowy dla czołówki turniej w Rzymie (drugi startuje tydzień później w Madrycie). Nie ulega wątpliwości, że Dunka będzie musiała zregenerować siły przed French Open, jeżeli oczywiście liczy na dobry wynik w Paryżu. Rzymu i Madrytu odpuścić jej nie można, musiałaby mieć ku temu bardzo poważne powody. Skoro mogła wystąpić w Stuttgarcie, to niby dlaczego miałoby jej zabraknąć w Rzymie? Padnie oczywiście na Polsat Warsaw Open, który odbywa się w najgorszym możliwym terminie, ale o to do Karoliny pretensji mieć nie możemy.