Ojciec najlepszej polskiej zawodniczki kolejny raz przyznaje, że nie bierze tego pod uwagę. - Żartując odpowiem tak: rano się zwalniam, a wieczorem przyjmuję do pracy. I teraz też tak postąpiłem. Proszę państwa: w tym środowisku nie ma z czego czerpać. Znamy je doskonale. Jest zaledwie kilka osób, które mogłyby nam pomóc. Są zajęte. Radykalne zmiany na stanowisku trenera spowodowałaby syndrom Vaidisovej albo Krajicek, a do tego nie dopuszczę! - powiedział Robert Radwański w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
- Czego się najbardziej zazdrości? Pieniędzy i dzieci. A jak się ma jedno i drugie, różne osoby to boli. Przyjmę każdą konstruktywną krytykę dotyczącą treningów. Tylko czy ktoś się na nie pofatygował? Nie widzę na nich ludzi wypisujących bzdury w internecie. Najłatwiej rzucić hasło: zmienić trenera. I jak ktoś nam źle życzy, "odprawia" tę mantrę bez przerwy. Bo tatuś jest łasy na kasę i nie pozwala Agnieszce rozwinąć skrzydeł. Po przegranych ta mantra jest uruchamiana - zauważył.
- Tymczasem trenera utrzymującego zawodniczkę przez trzy lata w pierwszej dziesiątce nie wolno zwalniać. Ten, kto by tego chciał, byłby skończonym idiotą. Zwalnia się wtedy, jeśli dziewczyna z pierwszego miejsca spada na siedemdziesiąte. Mam już serdecznie dość tłumaczenia się, że nie jestem wielbłądem - powiedział Radwański.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.