W sobotę Isia odprawiła Włoszkę Errani. Dlaczego było 6:3, 6:1? - Bo ona jest świetną zawodniczką na kortach ziemnych i trochę gorszą na trawiastych - przyznała dyplomatycznie Radwańska. - To był mecz długi i równy. Cieszę się, że ciągle dobrze serwowałam: od początku do końca.
Kort nr 2 był według Radwańskiej szybszy niż chociażby słynna już arena nr 18, gdzie grała w II rundzie. - Z Errani gorzej byłoby się spotkać na nawierzchni ziemnej. Trawa była lepsza dla mnie - przyznała. Pytanie: czy Errani grała lepiej od zawodniczek, którym Radwańska w Wimbledonie ulegała (siostry Williams, Kuzniecowa, Clijsters)? - Nie bardzo pamiętam, ale mecze z Li czy Oudin to także były "styki".
Jest zadowolona ze swojej formy. - Mecz z Errani różnił się od poprzednich, bo tutaj ja prowadziłam grę. Ale strasznie mi się dłużyło. W pewnym momencie spojrzałam na czas: trzy gemy i pół godziny! Wynik jest gładki, ale nie odzwierciedla sytuacji na korcie. Teraz Li, rok potem znów w Wimbledonie: - Gra płasko, agresywnie, jest jedną z trudniejszych rywalek na trawie.
Krakowianka nie myśli o presji. - Robię po prostu to, co do mnie należy - powiedziała. Przed wolną niedzielą zapytano ją o kondycję polskiego tenisa i przyczynę tego, że więcej niż w ostatnich latach naszych reprezentantów występuje w Wimbledonie. - Nie chodzi o infrastrukturę, nie o pieniądze. Czy możecie sobie wyobrazić, że nawet w Krakowie nie ma kortów twardych? - odparła.