Ostatni raz, kiedy trenował przy ścianie? - Sporo minęło. Widziałem juniora, który odbijał piłkę od muru i przypomniałem sobie tę masę godzin, którą spędziłem w ten sposób. Ściana to najlepszy treningowy partner, który nigdy nie ucieknie - mówi w rozmowie z kanadyjskim "The Globe".
Dziennik zapytał go o dziesięć rzeczy, które nie padają na konferencjach prasowych. Najlepszy trik? - Uderzenie pod nogami. Ale inni robią to prawdopodobnie lepiej ode mnie. Jakim rodzajem hokeisty jest? - Nigdy nie grałem na lodzie, tylko w unihokeja. Ale chcę się nauczyć jeździć na łyżwach po zakończeniu kariery.
Federer nie wstydzi się przyznać, że przegrał kiedyś z kobietą, Emmanuelą Zardo, szwajcarską zawodniczką notowaną w Top 50 rankingu. - Pamiętam, że miałem 14 lub 15 lat i byłem tak zawiedziony, że płakałem - wspomina. Kiedyś podczas treningu w narodowym centrum tenisowym stracił też seta z Magdaleną Malejewą, ex rakietą numer cztery świata.
Federer kończy wymianę uderzeniem między nogami
To, że został jednym z najwybitniejszych singlistów w historii, nie znaczy, że od młodych lat poświęcał się tylko tenisowi. - Lubiłem wszystkie sporty, nawet narciarstwo. Największe osiągnięcie poza kortem? - Pokonałem Chiudinellego w piłce nożnej, w finale rozgrywek, chyba do 10 lat. Rok wcześniej to on wygrał z moim zespołem w karnych. Marco Chiudinelli - 65. w rankingu ATP - grał w FC Basel, a ja w Concordii Basel. On był głównym obrońcą, a ja głównym napastnikiem. Graliśmy zatem przeciw sobie już na boisku piłkarskim.
Największe nerwy przed spotkaniem z kimś ważnym? - W 2005 roku, gdy miałem rozmawiać z Kofi Annanem, sekretarzem generalnym ONZ. Miałem być ambasadorem sportu i dać przemowę w jednym z tych wielkich pomieszczeń. Byłem bardziej zestresowany przemową niż spotkaniem z Annanem.
Na koniec jedzenie. - Dziś jem raczej wszystko. Kuchnia szwajcarska wciąż jest dla mnie numerem jeden, potem japońska i włoska. Mógłbym jeść po włosku codziennie - przyznaje. - Ale gdy byłem młodszy, nie smakowały mi ryby i mięso.