Murray mocniejszy po pokonaniu Nadala i Federera dzień po dniu

Po drugim z rzędu triumfie w Toronto największą satysfakcją Andy'ego Murraya jest to, że w tym samym turnieju pokonał Rafaela Nadala i Rogera Federera. Przeciw temu ostatniemu grał w finale po raz czwarty, ale zwyciężył po raz pierwszy.

Nadzieja Brytyjczyków na triumf w Wimbledonie ma już w kolekcji pięć tytułów w serii Masters 1000. - Byłem na korcie spokojny przez cały tydzień - mówił po finale w Rogers Cup - i czułem, że jestem po prostu lżejszy. Jeżeli jesteś w stanie swoje emocje wkomponować w to jak grasz, a nie w popisywanie się po każdym punkcie, coś jednak zyskujesz.

Spokojniejszy Murray wygrał 6:3, 6:4 z Nadalem i 7:5, 7:5 z Federerem. - To był jeden z moich najlepszych tygodni. Grałem płynny (oryg. free‑flowing) tenis - przyznał. Nie ukrywa, że najlepiej gra zwykle po dłuższych przerwach: od Wimbledonu wystąpił tylko w Los Angeles, gdzie w finale uległ Querreyowi. Sukces w Toronto odniósł bez trenera: - Ale kiedyś się czegoś jednak nauczyłem i to nie ginie. Nie jesteś gorszym zawodnikiem tylko dlatego, że nie masz trenera.

Sierpień to drugi w sezonie okres, gdy Murray gra znakomicie. Poprzednio zadziwiał w Australian Open, gdzie przegrał swój drugi wielkoszlemowy finał. - Jestem gotowy na triumf w Wielkim Szlemie - powtarza. Ale... - Przed sobą mam Rafę i Rogera, którzy myślę, że zostaną dwoma największymi przeciwnikami w historii tenisa. Z drugiej strony nawierzchnia US Open jest moją ulubioną.

Komentarze (0)