US Open: Ivanović jak błyskawica, dramat Azarenki

Ana Ivanović (WTA 40) pokonała Jie Zheng (WTA 23) 6:3, 6:0 i awansowała do III rundy US Open rozgrywanego na Flushing Meadows w Nowym Jorku. Dramat przydarzył się Wiktorii Azarence (WTA 11), która w meczu z Giselą Dulko (WTA 41) przy stanie 1:5 zemdlała na korcie.

Ivanović jak na razie idzie przez turniej, jak burza. W spotkaniach z Jekateriną Makarową i Jie Zheng straciła w sumie osiem gemów. Serbka po triumfie w Roland Garros zmagała się z problemami zdrowotnymi. Rewolucyjne zmiany (zwłaszcza jeśli chodzi o serwis) w sposobie treningu spowodowały, że była liderka światowego rankingu zupełnie się pogubiła, ale zdaje się że powoli formę odzyskuje. Przed przyjazdem do Nowego Jorku mieszkająca w Bazylei tenisistka osiągnęła półfinał w Cincinnati. W walce o finał zagrała z Kim Clijsters i musiała skreczować po trzech gemach z powodu kontuzji lewej stopy. Nie był to jednak na tyle poważny uraz, by odzyskującej rytm, płynność ruchów i moc uderzeń Serbce uniemożliwić występ na Flushing Meadows. Ivanović po zdobyciu pierwszego w karierze wielkoszlemowego tytułu w kolejnych dziewięciu startach w najważniejszych imprezach ani razu nie osiągnęła ćwierćfinału. W US Open nigdy się jej nie wiodło. O powtórzenie swojego najlepszego wyniku z 2007 roku Ivanović zagra z Virginie Razzano (WTA 157), która we francuskim meczu niespodziewanie pokonała Marion Bartoli (WTA 14) 7:5, 6:4.

W trwającym 56 minut spotkaniu z Zheng Ivanović zanotowała 22 kończące uderzenia przy 11 niewymuszonych błędach oraz zdobyła 18 z 23 punktów przy własnym pierwszym podaniu. Serbka wykorzystała pięć z sześciu break pointów oraz skończyła 10 z 13 piłek przy siatce.

Świadkami traumatycznego przeżycia byli kibice zgromadzeni na trybunach stadionu Grandstand. Przy prowadzeniu Giseli Dulko 5:1 w I secie zaliczana do grona faworytek Wiktoria Azarenka osunęła się na kort i zemdlała. Na szczęście Białorusinka szybko odzyskała przytomność, ale oczywiście musiała poddać mecz kort opuszczając na wózku. W Nowym Jorku panują potworne upały, które nie ułatwiają życia zawodnikom i zawodniczkom.

Dulko przed rokiem w Nowym Jorku osiągnęła 1/8 finału. Tak daleko w Wielkim Szlemie doszła jeszcze tylko w Roland Garros 2006. O powtórzenie tych wyników Argentynka zagra z Anastazją Pawljuczenkową (WTA 22), która pokonała Sanię Mirzę (WTA 159) 6:2, 6:4. Rosjanka w spotkaniu z Hinduską obroniła siedem z dziewięciu break pointów, a sama z ośmiu okazji na przełamanie zamieniła pięć.

Kibice zgromadzeni na trybunach stadionu Arthura Ashe'a w I secie mogli przecierać oczy ze zdumienia. Rebecca Marino (WTA 179) dotrzymywała kroku mistrzyni z 2000 i 2001 roku Venus Williams (WTA 4), co więcej to ona w wielu wymianach dominowała spychając utytułowaną Amerykankę do głębokiej defensywy. 19-letnia Kanadyjka w partii tej bardzo dobrze serwowała (pięć asów, 73 proc. punktów przy pierwszym podaniu). Pękła dopiero w tie breaku, choć prowadziła w nim 3-1. W końcówce Williams pokazała klasę popisując się krosem bekhendowym i zwycięskim forhendem. W II secie Venus zaliczyła jedyne w meczu przełamanie i po utrzymaniu własnego podania wyszła na prowadzenie 4:1 i nie oddała go do końca zwyciężając 7:6(3), 6:3. Amerykanka dysponowała bardzo dobrym podaniem (tylko cztery asy, ale 35 z 30 punktów przy pierwszym serwisie). Godny podkreślenia jest fakt, że Marino zapisała na swoje konto więcej winnerów niż Venus (27-24), miała jednak dużo więcej niewymuszonych błędów (23-12). Kanadyjka po przejściu kwalifikacji w swoim wielkoszlemowym debiucie pokonała Ksenię Perwak.

Jelena Dementiewa (WTA 12) w II secie miała problemy z Sybille Bammer (WTA 85), ale od stanu 0:4 wygrała sześć gemów z rzędu i całe spotkanie 6:3, 6:4. Rosyjska finalistka US Open 2004 odniosła nad Austriaczką piąte zwycięstwo w szóstym spotkaniu. Mieszkająca w Monte Carlo tenisistka po Roland Garros pauzowała przez kilka tygodni m.in. opuszczając Wimbledon. Latem osiągnęła ćwierćfinał w Stanford i tuż przed przyjazdem do Nowego Jorku półfinał w New Haven. Bammer w zeszłym sezonie miała wiele przerw spowodowanych różnymi urazami i w tym roku spisuje się słabo. Jedynie w Pattai (ćwierćfinał) i Kuala Lumpur (półfinał) wygrała dwa spotkania z rzędu. Austriaczka przed dwoma laty na Flushing Meadows osiągnęła swój jedyny dotychczas wielkoszlemowy ćwierćfinał.

Francesca Schiavone (WTA 7), która po triumfie w Roland Garros grała fatalnie (m.in. odpadła w I rundzie Wimbledonu), W US Open odzyskała skuteczność i w dwóch meczach straciła w sumie cztery gemy. W środę Włoszka pokonała rodaczkę Marię Elenę Camerin (WTA 130) 6:2, 6:1 wykorzystując wszystkie pięć break pointów. Mistrzyni Roland Garros nie musiała się zbyt mocno wysilać, całą robotę wykonała za nią Camerin, która popełniła 26 niewymuszonych błędów przy zaledwie jednym kończącym uderzeniu. Schiavone, która zdobyła 21 z 26 punktów przy własnym pierwszym podaniu oraz skończyła 13 z 18 piłek przy siatce, zanotowano 18 błędów przy 16 winnerach. Tenisistka z Mediolanu to ćwierćfinalistka US Open 2003.

Daniela Hantuchová (WTA 24) pokonała Vanię King (WTA 74) 5:7, 6:3, 6:4 po blisko trzygodzinnym boju. Słowacka półfinalistka Australian Open 2008 mogła wygrać to spotkanie szybciej, bo w decydującej partii prowadziła 5:2.Hantuchová odniosła piąte zwycięstwo nad 21-letnią Amerykanką. W tym sezonie pokonała ją po raz trzeci po trzysetowym boju. Słowacka najlepszy występ w Nowym Jorku zaliczyła w 2002 roku, gdy doszła do ćwierćfinału. King, która w 2006 roku w Bangkoku zdobyła swój jedyny dotychczas tytuł, to mistrzyni juniorskiego US Open 2005. W dorosłej karierze najlepszy wynik Amerykanki na Flushing Meadows to III runda z ubiegłego sezonu.

Wyniki i program rywalizacji kobiet

Komentarze (0)