Odległe dziś wydaje się wspomnienie I rundy, w której Söderling natrafił na twardy opór Andreasa Haider-Maurera i nie był daleki od wyeliminowania przez austriackiego pogromcę Jerzego Janowicza z kwalifikacji. Szwedzki faworyt w dwóch kolejnych meczach odniósł jednak zwycięstwa niezwykle przekonujące. Po Montañésie będzie na niego czekał sprawdzian najpoważniejszy: ewentualny ćwierćfinał z Rogerem Federerem.
Wicelider rankingu i pięciokrotny mistrz nowojorskiego Szlema nie widać żadnych niepokojących sygnałów: odniósł kolejną komfortową wiktorię, 6:4, 6:3, 6:3 nad Paul-Henri Mathieu (ATP 109). Francuz, który dawał sobie 5% szans na zwycięstwo, pogorszył swój bilans meczów z Federer i Nadalem na 0-15. A przecież to Mathieu jest ostatnim człowiekiem, który wygrał z Samprasem. Tymczasem w piątym meczu z Rogerem (tylko jeden urwany set) ten ex dwunasty singlista świata, a teraz pogromca Hewitta, był bezsilny wobec czterech szans na przełamanie serwisu faworyta, któremu uległ po 1h39' walki. Federer zaserwował 13 asów, zdobył 85% punktów z pierwszego podania. O ćwierćfinał zagra w poniedziałek ze zwycięzcą pojedynku Ferrero-Melzer.
Jako pierwszy występ w drugim tygodniu (1/8 finału panów startuje w poniedziałek) zapewnił sobie Montañés (ATP 23). Jego oglądamy, a widzimy Michała Przysiężnego, który w poniedziałek nie wykorzystał przeciw Katalończykowi trzech meczboli. Montañés (w ośmiu poprzednich startach w Nowym Jorku wygrał jeden mecz) trudniejszej przeprawy niż przeciw głogowianinowi nie miał: w II rundzie odprawił mającego olbrzymie problemy z serwisem - czyli swoją największą bronią - Carstena Balla, a teraz został beneficjentem tego, że Nishikori dwa dni wcześniej stoczył wykańczający, niemal pięciogodzinny pojedynek z Marinem Čiliciem.
Dzień po starciu Stachowskiego i Harrisona kort na Grandstand znów zapełnił się spragnionymi spektakularnej gry kibicami. Poziom zapewnili Gaël Monfils (ATP 19) i Janko Tipsarević (ATP 44), którzy po meczu (7:6, 6:7, 6:2, 6:4 dla Francuza) serdecznie sobie podziękowali. Tipsarević (50 niewymuszonych błędów, 68 akcji przy siatce) nie był tak skuteczny jak w znakomitym środowym starciu z Roddickiem, który zapowiedział... zabicie Serba, gdy ten nie przejdzie kolejnej rundy. Ślizgający się jak na mączce i skaczący po bandzie reklamowej przebojowy Monfils (17 asów, w sumie 56 kończących piłek) jako pierwszy awansował do III rundy i jako trzeci do 1/8 finału, gdzie spotka się ze zwycięzcą meczu Gasquet-Anderson.
Dzień po starciu Stachowskiego i Harrisona kort na Grandstand znów zapełnił się spragnionymi spektakularnej gry kibicami. Poziom zapewnili Gaël Monfils (ATP 19) i Janko Tipsarević (ATP 44), którzy po meczu (7:6, 6:7, 6:2, 6:4 dla Francuza) serdecznie sobie podziękowali. Tipsarević (50 niewymuszonych błędów, 68 akcji przy siatce) nie był tak skuteczny jak w znakomitym środowym starciu z Roddickiem, który zapowiedział... zabicie Serba, gdy ten nie przejdzie kolejnej rundy. Ślizgający się jak na mączce i skaczący po bandzie reklamowej przebojowy Monfils (17 asów, w sumie 56 kończących piłek) jako pierwszy awansował do III rundy i jako trzeci do 1/8 finału.
O miejsce w ćwierćfinale Monfils spotka się z rodakiem Richardem Gasquet (ATP 38). Pogromca Nikołaja Dawidienki pierwszy od Australian Open 2008 awans do drugiego tygodnia turnieju wielkoszlemowego zapewnił sobie, w dwie i pół godziny rozprawiając się 6:4, 7:6, 7:5 z Kevinem Andersonem. Ostatnia akcja meczu była 52. przy siatce (31 przyniosło mu punkt) w wykonaniu reprezentanta RPA: zepchnięty przy returnie daleko poza linię końcową Gasquet (w sumie 43 kończące uderzenie i 23 błędy niewymuszone) popisał się passing shotem.