Nadal dokładny do bólu. Kazacha Kukuszkina (WTA 83) odprawił w takim samym czasie i oddał mu tyle samo gemów, co dzień wcześniej Belgowi Bemelmansowi. Rafa nie stracił skuteczności serwisowej, która pomogła mu triumfować w US Open: zanotował siedem asów i 79% pierwszego podania, tracąc przy nim tylko trzy punkty.
Dla pewnego zakończenia roku na pierwszym miejscu w rankingu Hiszpana był to już 61. wygrany mecz w sezonie, w którym jest na dobrej drodze do siódmego tytułu (w karierze wywalczył już 42). W międzynarodowych mistrzostwach Tajlandii może czuć się jak w domu: wydaje się, że w Azji Południowo-Wschodniej nie ma dziś popularniejszego od niego sportowca.
Jako pierwszy do półfinału na Impact Arena w Bangkoku awansował Jarkko Nieminen (ATP 60). Człowiek, który w marcu rozwiał marzenia Polaków o podboju Pucharu Davisa, wygrał 6:3, 7:6 z Jürgenem Melzerem (ATP 13). W spotkaniu doświadczonych mańkutów (bilans to teraz 5-1 dla Fina) to jednak Austriak był faworytem, także dlatego, że notuje najlepszy w karierze sezon, w którym wciąż walczy o miejsce w Masters.
Nieminen (drugi półfinał w tym roku) od Wimbledonu ma nowego trenera - Jana de Witta, ex coacha Troickiego. Pracują sporo nad serwisem i to przynosi owoce: nawet w wieku 29 lat były trzynasty singlista świata widzi opcje rozwoju. - Czuję, że serwuję lepiej niż kiedykolwiek - przyznał.
W niemieckim starciu Benjamin Becker (ATP 65), pogromca Verdasco z 1/8 finału, nie miał problemów (6:4, 6:2 w 57') z Danielem Brandsem (ATP 81). Becker, półfinalista turnieju Touru po raz trzeci w sezonie i finalista z Bangkoku sprzed trzech lat, będzie w sobotę rywalem Nieminena (bilans 2-2, w tym roku 2-1 dla Fina).
