Nikołaj Dawidienko, 29 lat, urodził się w Sewieriodoniecku na Ukrainie (foto Dombrowski)
W niedzielę wystartował turniej Masters 1000 w Szanghaju, gdzie Dawidienko w poprzedniej edycji pokonał Novaka Đokovicia i Rafę Nadala. Potem pojechał na finały cyklu World Tour (Masters dla ośmiu najlepszych zawodników sezonu), gdzie także wygrał, osiągając życiowy sukces.
Podczas Masters opowiadał o tym, jak po raz pierwszy w życiu rozdaje dużo autografów i o tym, że z powodu wątłej sylwetki nie jest stereotypowym Rosjaninem wlewającym w siebie litry wódki. Dziś nie ma nawet szans na wyjazd do Londynu. Powód: od lutego, kiedy na jego grę poważnie zaczęła wpływać kontuzja nadgarstka, tylko raz wygrał dwa mecze w tym samym turnieju (w Nowym Jorku).
W Szanghaju (jest zaskoczony szybkością rozwoju miasta) w związku z rolą obrońcy tytułu nie czuje jednak, że ciąży na nim większa presja niż zwykle: - Jeżeli walczy się o Masters, presja nigdy nie znika. Ale ja do Masters już się nie zakwalifikuję - mówi. - Chcę po prostu cieszyć się z tych kilku ostatnich turniejów w tym roku. Skończę sezon wcześniej niż zwykle, a w grudniu rozpocznę przygotowania do kolejnego.
Przed imprezą w Indian Wells w marcu Rosjanin zmienił producenta rakiet (kiedyś grał Prince, teraz Dunlopem). Szanghaj jest trzecim turniejem, w którym wystąpi z nowym sprzętem.
We wtorek lub środę Dawidienko, po wolnym w I rundzie, w 1/16 finału spotka się ze zwycięzcą pojedynku Mischa Zverev - Serhij Stachowskij. W ćwierćfinale może dojść do meczu Dawidienko - Nadal.