Karolina Woźniacka, 20 lat, jej rodzice są Polakami (foto PAP/EPA)
- Szczęśliwa. Bardzo szczęśliwa. Po wielkim sezonie. Jestem z siebie dumna. Marzyłem o tym od kiedy byłam małą dziewczynką - powiedziała 20-letnia Woźniacka po wygranej nad Franceską Schiavone, co zapewniło jej pozostanie na fotelu liderki rankingu WTA Tour na koniec sezonu 2010. - Wiedziałam o tej możliwości, bo poinformowano mnie o niej kilkukrotnie. Właściwie jednak nie śledzę się w znaczeniu, że wiem ile będę miała punktów, albo ile ich tracę do numeru dwa.
Po zapewnieniu sobie nr 1 na koniec sezonu Woźniacka zamierza sprawić sobie mały prezent. - Jeszcze nie miałam czasu, żeby iść za zakupy. Jeśli coś znajdę, zdecydowanie sobie to kupię. Lubię torebki albo okulary słoneczne. Lubię później wręczać prezenty ludziom wokół mnie. To zawsze świetne uczucie.
Spotkanie przeciw Schiavone (3:6, 6:1, 6:1) mogło się podobać: - Obie zagrałyśmy bardzo dobrze. Ona szczególnie w pierwszym secie, kiedy ja też wcale źle się nie zaprezentowałam. Potem weszłam bardziej w kort, zmusiłam ją do biegania i nie pozwoliłam na dyktowanie sobie warunków. Taka taktyka się opłaciła. Mimo wyniku 6:1, 6:1 w wygranych setach czułam, że to był ciężki i wyrównany pojedynek. Mógł się potoczyć zupełnie inaczej.
Kolejne spotkania wcale nie muszą pozwolić grać jej na większym luzie: - Chcę po prostu wygrać. Nie myślę o innych rzeczach. Tak było dzisiaj [w czwartek], tak będzie w kolejnym meczu. Wyjdę na kort, będę walczyć i zobaczymy co się stanie.
W ubiegłym roku płacząca i leżąca z kontuzją na korcie w Dausze, teraz biegająca od linii do linii, Woźniacka zadziwia przygotowaniem fizycznym. - Rok temu przybyłam tutaj z urazem - wyjaśnia. - W tym roku jestem zdrowa, czuję się dobrze, także fizycznie. Pracowałam naprawdę ciężko poza kortem i teraz zbieram tego owoce.
Bez triumfu wielkoszlemowego (jak Jelena Janković, gdy kończyła na pierwszym miejscu sezon 2008), Woźniacka stoi przed szansą na największe zwycięstwo turniejowe w karierze. - Szczerze, zawsze będą sceptycy - mówi. - Zawsze ktoś będzie mówił: nigdy nie wejdziesz do Top 10, nigdy nie osiągniesz Top 5, nikim nie zostaniesz. A jak wygrasz w Wielkim Szlemie, mówią, że miałaś szczęście albo łatwe losowanie. Dla mnie najważniejszą sprawą jest to, że mam za sobą wielki sezon i sześć wygranych w nim turniejów. Kim się przejmuję to moimi przyjaciółmi i rodziną.