Flavia Pennetta, 28 lat, pochodzi z Brindisi (Włochy), mieszka w Verbier (Szwajcaria) (foto Dombrowski)
Zapraszane na spotkania z kibicami Włoszka i Argentynka (porozumiewają się po hiszpańsku) stanowią zawsze dużą atrakcję turniejów, na których się pojawiają. A zaczęły ze sobą grać niemal przypadkowo. Sezon zakończą jako pierwszy debel świata.
- Zaczęło się to wszystko bardzo spokojnie, nie czułyśmy żadnej presji. A teraz jesteśmy najlepsze na świecie - mówi Pennetta w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport". - Grając razem bawimy się, ponieważ jesteśmy przyjaciółkami - tłumaczy. Wydają się nierozłączne: nawet wiadomości na Twitterze piszą razem.
Dwa lata temu Pennetta była blisko debiutanckiej kwalifikacji do singlowego Masters, ale nie pojechała na decydujący turniej, by w tym czasie uczcić pamięć zmarłego kolegi Federico Luzziego. - Zrobiłabym to znowu. Są rzeczy o wartości bezcennej, których nie można kłaść na szali - mówi.
Zanim Pennetta uda się na wakacje, ma do "odhaczenia" kilka spraw: Mistrzostwa WTA w Dausze, finał Pucharu Federacji w San Diego (- Żadna formalność: jeżeli nie będziemy pokorne, czeka nas niemiła niespodzianka) oraz... operacja prawego oka (- Niewielka sprawa).
Odnośnie jeszcze Pucharu Federacji: Pennetta zapowiada występ w Australii w I rundzie rozgrywek przyszłorocznych, ale co dalej? - Zastanowię się. Puchar Federacji jest źle planowany i burzy kalendarz.