Ljubičić, ex trzecia rakieta świata, tegoroczny triumfator z Indian Wells, ma jakieś (niewielkie) szanse na kwalifikację do Masters, co nie znaczy, że ostatnie turnieje sezonu potraktuje luźno, tym bardziej, że warunki halowe faworyzują jego grę. Przeciw innemu specjaliście gry pod dachem, Jarkko Nieminenowi, zanotował 24 asy w niemal dwugodzinnym meczu, który zakończył się tie breakiem w trzecim secie (4:6, 6:3, 7:6[6]).
Arena w Montpellier była w piątek miejscem innego rekordowego osiągnięcia: John Isner, który przejął po Ivo Karloviciu miano człowieka-serwisu, zanotował 12 asów w przegranym (6:3, 4:6, 4:6) spotkaniu z Gaëlem Monfilsem (ATP 15), co ustala jego licznik asów w tym sezonie na 1011. Amerykanin jest piątym człowiekiem w Erze Otwartej, który przekroczył barierę tysiąc, wcześniej byli to: Pete Sampras (1993), Goran Ivanišević (1994, 1996-8), Andy Roddick (2004) i Karlović (2007). Bajeczny rekord Ivaniševicia sprzed czternastu lat wynosi 1477.
Francuzi tymczasem po obejrzeniu historycznych dokonań gości, w sobotę skupią się na najbardziej ich interesującym meczu półfinałowym Jo-Wilfried Tsonga - Monfils. Dwaj najwyżej notowani singliści znad Sekwany (mający wszak korzenie w byłych zamorskich koloniach) mierzyli się dotąd ze sobą trzykrotnie i zawsze lepszy był starszy o rok Tsonga.
Półfinałowym rywalem broniącego (teoretycznie) tytułu Ljubičicia będzie Albert Montañés (ATP 23). Katalończyk na tym etapie turnieju premierowego cyklu w hali i na dodatek po zwycięstwie (3:6, 7:6, 7:6) nad najwyżej rozstawionym Nikołajem Dawidienką? - to byłaby sensacja, ale rok temu.