Lendl, trzykrotny triumfator US Open i Roland Garros, dwukrotny mistrz Aussie Open, zastanawia się nad przystąpieniem do poważnych rozgrywek nowej dyscypliny olimpijskiej. Na razie kibicuje swoim córkom, z których dwie (a ma pięć) grają w golfa na Uniwersytecie Floryda, a kolejna zapisała się już na przyszły rok do sekcji Uniwersytetu Alabama.
Wszystko za Oceanem, bo były Czechosłowacji mistrz rakiety związał się na stałe ze Stanami Zjednoczonymi. Ma dyskopatię, ale po kuracji zastrzykowej kręgosłup nie boli go już jak dawniej. To z powodu cierpień pod koniec 1994 roku zakończył bogatą karierę, w czasie której wspiął się na szczyt rankingu ATP.
Na kort powrócił, choć sam jeszcze niedawno nie mógł się tego po sobie spodziewać. - Dziewczyny są teraz starsze i nie potrzebują mnie już tak bardzo. Poza tym, moje plecy też mają się lepiej: stałem się ekspertem w radzeniu sobie z bólem. Świetnie było się znów sprawdzić - powiedział. - Nigdy nie myślałem, że znów będzie cieszyła mnie gra w tenisa, ale teraz naprawdę tak jest.
Przed ostatnie półtora roku regularnie jeździł na rowerze, na łyżworolkach, w końcu grał w tenisa z lokalnymi zawodnikami na Florydzie i w stanie Connecticut, gdzie ma domy. 10 kwietnia zagrał ponownie po 16 latach: w jednosetowym pojedynku z Matsem Wilanderem (3:6) w Atlantic City. 4 listopada przywitał się z własną publicznością w Ostrawie (8,5-tysięczna hala hokejowa), podczas meczu z Björnem Borgiem: - Organizatorzy powiedzieli mi, że było 30 tys. zapytań o bilety.
Kolejna gratka dla fanów tenisa, nie tylko tych starszej daty, 28 grudnia w Madison Square Garden w Nowym Jorku: BNP Paribas Showdown z udziałem Lendla, Johna McEnroe, Pete'a Samprasa i Andre Agassiego.