Đoković odniósł w środę 17. z rzędu zwycięstwo w głównym cyklu tenisowym, a jeśli doliczyć do tego także trzy singlowe wygrane w ramach Pucharu Hopmana, to seria ta wzrośnie do 20. Passa obejmuje dwa zdobyte w obecnym sezonie mistrzowskie trofea, w tym drugi w karierze Serba triumf podczas wielkoszlemowego Australian Open. Także w Dubaju nie było na niego mocnych, gdzie po raz wtóry ograł bez straty seta wielkiego Rogera Federera.
- Novak, kiedy grałeś ostatnio w Perth, wygrałeś turniej w Melbourne - słusznie zauważył jeden z reporterów podczas organizowanych na antypodach tenisowych mistrzostwach świata par mieszanych. - Dlatego tutaj jestem - odpowiedział z uśmiechem reprezentant Serbii, który nie zdobył wówczas dla swojej ojczyzny tytułu mistrzowskiego tylko dlatego, że kontuzja wykluczyła z gry jego partnerkę, Anę Ivanović. Serbski dream team został wówczas zgodnie z przepisami wykluczony z walki o główną nagrodę.
Prorocze słowa sprawdziły się jednak podczas Australian Open. - Nie mam nic do ukrycia, bowiem zwyczajnie odbijam tysiące piłek podczas treningów. Uważam, że to tylko kwestia ciężkiej pracy i cierpliwości - wyjawił tenisista z Belgradu po pokonaniu w wielkim finale Szkota Andy'ego Murraya. - Czuję się wystarczająco dobrze na każdej nawierzchni i myślę, że mogę także dobrze grać na kortach ziemnych podczas Roland Garros oraz trawiastych Wimbledonu - stwierdził Đoković.
Obecnie jednak notuje fantastyczne wyniki na nawierzchni, która wydaję się być dla niego idealna. - Kort twardy to moja ulubiona nawierzchnia, a dwa finały podczas US Open i dwa w Melbourne tylko to potwierdzają - słusznie zauważył reprezentant Serbii. I to sprawdza się także podczas zawodów w Indian Wells, gdzie w środę po raz kolejny doprowadził do rozpaczy swojego reprezentacyjnego kolegę Viktora Troickiego. Czy tak też w ewentualnym półfinale zareaguje Federer, któremu w oczy zagląda widmo trzeciej z rzędu w obecnym sezonie porażki z niepokonanym Đokoviciem?