Pojedynek, który miał być przysłowiową wisienką na torcie piątkowych zmagań, został mocno przesunięty w czasie przez przedłużające się spotkania na korcie centralnym. Podczas gdy Stanislas Wawrinka kończył pięciosetową batalię z Jo-Wilfriedem Tsongą, na korcie Suzanne Lenglen rozpoczynało się spotkanie Đokovicia z del Potro.
Od początku obaj panowie narzucili mordercze tempo wymian i żaden nie zwalniał ręki przy zagraniach. Argentyńczyk bombardował serwisem i forhendem, natomiast Serb odpowiadał z bekhendu. Już w gemie otwarcia serbski dominator był w opałach, ale to jedyny moment zagrożenia w pierwszym secie. Đoković nie wykorzystał okazji w drugim gemie, ale już w czwartym zdołał wykorzystać jedną z dwóch szans na przełamanie i wyszedł na 3:1, a przy swoim podaniu odskoczył na 4:1. Do końca przełamań już nie było i pierwsza partia padła łupem Serba.
W drugiej odsłonie z gema na gem zaczął dominować wieżowiec z Tandil. Đoković coraz częściej zaczął się mylić, a dodatkowo był nieskuteczny w ważnych momentach. Z kolei Argentyńczyk dostał zaledwie jedną okazję na przełamanie - w czwartym gemie, z której skrzętnie skorzystał. Đoković miał aż cztery okazje na odrobienie przełamania, dwie z nich były w dziewiątym gemie, w którym del Potro serwował po wygranie seta, ale wtedy do gry wszedł potężny serwis Argentyńczyka. Dwa asy, a w ślad za nimi dwa wygrywające podania dały mu zwycięstwo 6:3. Był to jego pierwszy wygrany set w starciach z serbskim przyjacielem.
Po dwóch setach pewnym było, że pojedynek nie zostanie dokończony, więc obaj gracze zgodzili się na przeniesienie pojedynku na sobotę. Mecz jako trzeci w kolejności (nie przed godz. 13) zostanie rozegrany na tym samym korcie Suzanne Lenglen.