Urazu prawej kostki Murray nabawił się jeszcze podczas pojedynku III rundy z Niemcem Michaelem Berrerem, a dolegliwość okazała się na tyle poważna, że pojawiła się realna groźba poddania przez Szkota meczu z Troickim walkowerem. 25-letni Serb nigdy nie zakwalifikował się do ćwierćfinału wielkoszlemowej imprezy, ale też nigdy nie pokonał młodszego o rok reprezentanta Wielkiej Brytanii. Wszystkie trzy poprzednie ich gry bez straty seta rozstrzygnął na swoją korzyść rozstawiony w Paryżu z numerem czwartym Murray, który pomimo osłabienia nie zamierzał tanio sprzedać swojej skóry.
Troicki od mocnego uderzenia rozpoczął poniedziałkowe spotkanie, wykorzystując wyraźne problemy Szkota z poruszaniem się po korcie. Serb trzykrotnie przełamał serwis rywala i prowadził już 5:0, ale w tym momencie Murray obudził się. Zdobył dwa breaki i o mało nie doprowadził do wyrównania, lecz ostatecznie belgradczyk zachował zimną krew w 10. gemie. Tenisista z Dunblane niezłą dyspozycję prezentował również na początku drugiej odsłony, w której wywalczył jako pierwszy przełamanie. Szkot nie utrzymał jednak przewagi i to rozstawiony z numerem 15. Serb zdobył kluczowego breaka w dziewiątym gemie.
Trzecia partia początkowo układała się dla Murraya niepomyślnie, bowiem stracił on serwis już na początku seta. Widmo porażki coraz bardziej zaczęło zaglądać mu w oczy, ale postanowił walczyć do samego końca. I opłaciło się. Dwa przełamania dodały mu skrzydeł i już po chwili przegrywał tylko 1-2 w setach. Troicki niewiele miał też do powiedzenia w czwartej partii, w której Szkot zanotował 17 kończących uderzeń i nie pozwolił rywalowi na wypracowanie choćby jednego break pointa. Serb wyraźnie oczekiwał przerwania meczu z powodu nadchodzących ciemności, co też nastąpiło zaraz po tym jak Murray wyrównał stan rywalizacji.