We wtorek zwycięstwo nad Cwetaną Pironkową, ubiegłoroczną półfinalistką Wimbledonu. Dzień potem Serena nie była daleko od odprawienia Zwonariowej, tak jak w wimbledońskim finale. Owego 3 lipca 2010 roku pokazała się na korcie ostatni raz przed długą przerwą. Williams bardzo szybko przekonuje, że należało będzie umieścić ją wysoko na liście faworytek startującego w poniedziałek najważniejszego turnieju świata.
Serena, 13-krotna mistrzyni wielkoszlemowa, w drugim secie nie wykorzystała podania na wygranie meczu (5:4), a przy piłce na 6:5 (i na wywalczenie kolejnej okazji na zamknięcie spotkania serwisem) wpakowała w siatkę krótkie odegranie Rosjanki. Ta była o dwie piłki od seta jeszcze zanim doszło do tie breaka, w którym od 0-2 zdobyła sześć z siedmiu kolejnych punktów. Mecz mógł się zakończyć po 100 minutach: - Szacunek dla Sereny, że grając niesamowity tenis wytrzymała ponad trzy godziny - powiedziała po spotkaniu moskwianka.
Gdyby Zwonariowa (38 winnerów przy 26 błędach niewymuszonych) miała jeszcze raz rozegrać finał Wimbledonu 2010, zrobiłaby inaczej wiele rzeczy. Wywalczone po długiej walce podwójne przełamanie (3:0) w decydującej partii meczu w Eastbourne dało jej bagaż, z którym dobrnęła do trzech meczboli przy 5:4. Pierwszego Serena (w sumie 59 piłek kończących i 46 zepsutych) obroniła kończącym wolejem, drugiego natomiast trafieniem w linię po ładnej wymianie. Wiera nie popisała się przy kolejnej okazji, a chwilę potem powinna mieć też czwartą, ale jej euforię ostudziła sędzia główna.
Wprawdzie w sporcie zasada "co się odwlecze..." znajduje zastosowanie względnie rzadko, ale Zwonariowa (nie wygrała w Eastbourne żadnego meczu w trzech ostatnich latach) znalazła nieco szczęścia: Serena łatwo oddała gema przy 5:5 i Rosjanka mogła sobie wyserwować zwycięstwo: do tej próby podeszła już maksymalnie skoncentrowana. Ale uwaga: gdyby 2 lipca ponownie spotkała się z Sereną o tytuł na korcie centralnym All England Club, można być pewnym, że Amerykanka będzie przygotowana do wyzwania o wiele lepiej.