W sobotę nad ranem Walencję nawiedziła trąba morska (zarejestrowano nawet 23 litry na metr kwadratowy), która była poważnym sprawdzianem dla konstrukcji Miasta Sztuk i Nauk, futurystycznego kompleksu z m.in. największym w Europie oceanarium. Ucierpiało Muzeum im. księcia Filipa (następca tronu w Madrycie), gdzie umiejscowiono kort nr 1, który trzeba było suszyć najbardziej sprawdzonym sposobem, czyli... ręcznikami.
Już przed dwoma laty, wtedy kiedy na starcie pierwszej edycji turnieju pojawili się także Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg (i teraz będą walczyć tam o punkty do Masters), organizatorzy mieli ten sam problem: by zapobiec dostaniu się wody na kort, zakrywano folią otwory w dachu muzeum. Według informacji dziennika "Levante-EMV", niedociągnięcia mają być zlikwidowane "najszybciej jak to tylko możliwe". Na pierwszej stronie fotografia mężczyzny chowającego się przed przeciekającym dachem muzeum pod parasolem.
Główną areną turnieju jest Ágora, obiekt przypominający małżę. Otwarta na premierową edycję turnieju, Ágora wciąż nie jest skończona - w tylnej części mają być dodane dwa wielkie skrzydła. Na dodatek, cała budowa miała kosztować 41,3 mln euro, podczas gdy już teraz pochłonęła ponad 100 mln euro. Kort (typu Greenset) pokolorowano: teren gry jest ciemniejszy od strefy zewnętrznej. Poza tym, oszkloną Ágorę przykryto w tych miejscach, przed które słońce dawało się dotąd we znaki grającym zawodnikom.
Najwyżej rozstawionym zawodnikiem Valencia 500 (turniej ATP World Tour o randze 500, pula nagród 1,357 mln euro) jest David Ferrer (współwłaściciel turnieju, obrońca tytułu), który w I rundzie we wtorek zmierzy się z... Fernando Verdasco, swoim kompanem z narodowej ekipy w Pucharze Davisa (finał z Argentyną w Sewilli, 2-4 grudnia). Z hiszpańskich gwiazd obecni są jeszcze Nicolás Almagro, Feliciano López i Juan Carlos Ferrero, inny współorganizator imprezy.