Finałowe spotkanie z del Potro stało na bardzo wysokim poziomie. Obaj zawodnicy stawiali na ofensywne rozwiązania poparte potężnymi podaniami. W I partii tenisiści wygrali wszystkie swoje gemy serwisowe (obaj obronili po trzy break pointy) i decydował tie-break. W nim nerwowo nie wytrzymał Tsonga, który przy stanie 5-5 popełnił podwójny błąd serwisowy i chwilę później Argentyńczyk zamknął seta.
W II partii del Potro przełamał byłego finalistę Australian Open już w trzecim gemie i wyszedł na prowadzenie 2:1. Francuz jednak zdołał odrobić stratę i wygrał kolejne cztery gemy. Argentyńczyk zdołał jeszcze utrzymać podanie na 3:5, jednak Tsonga pewnie wygrał swojego gema i całego seta. - Przy 2:1 zagrałem słabego gema serwisowego. To był punkt zwrotny tego meczu, Tsonga zaczął grać znacznie agresywniej. Fenomenalnie serwował, do końca spotkania grał zupełnie inny zawodnik - komentował po meczu mistrz US Open z 2009 roku.
W III partii Francuz znakomicie serwował. Stracił zaledwie 5 punktów przy własnym podaniu i raz przełamał Argentyńczyka, co wystarczyło do końcowego zwycięstwa 6:4. W całym meczu Tsonga zaserwował aż 25 asów i wygrał 82 procent punktów po trafionym pierwszy serwisie. - Próbowałem nie stracić koncentracji i wiary w siebie. Udało mi się odrobić stratę przełamania w II secie i wrócić do meczu, z czego bardzo się cieszę. Ten finał był szczególny, bowiem kariery zakończyli Thomas Muster i Goran Ivanišević, mój tenisowy idol. To był wspaniały mecz i na długo pozostanie w mojej pamięci. - mówił zwycięzca.
Finałowe spotkanie trwało prawie 2,5 godziny. Za wygraną Tsonga otrzymał czek na prawie 105 tysięcy euro i 250 punktów do rankingu ATP. W poniedziałek Francuz awansuje na siódme miejsce w rankingu Race, przybliżając się do występu w Londynie.
74. wspólne zwycięstwo w grze podwójnej odnieśli liderzy rankingu, bracia Bob i Mike Bryanowie. Półfinałowi pogromcy polskiej pary Mariusz Fyrstenberg / Marcin Matkowski wygrali w finale 7:6(10), 6:3 z duetem Maks Mirnyj / Daniel Nestor. - Dobrze znów wygrać turniej. To nasz pierwszy tytuł od Wimbledonu. Liczymy, że to początek naszej dobrej gry w hali, i że uda nam się przygotować optymalną formę na finał w Londynie - mówił po meczu Mike Bryan.