Serb, triumfator Masters z 2008 roku, odniósł nad Czechem czwarte w sezonie zwycięstwo i podwyższył bilans ich spotkań na 8-1. Dla urodzonego w Belgradzie 24-latka, który od początku roku zgarnął 10 tytułów, w tym trzy wielkoszlemowe, to 70. wygrany mecz w sezonie (bilans 70-4). Ostatnio narzekał on na problemy zdrowotne (przegrany do zera III set półfinału w Bazylei z Keiem Nishikorim, oddany walkowerem ćwierćfinał w Paryżu-Bercy z Jo-Wilfriedem Tsongą), ale zapewniał, że chwila odpoczynku była dla jego barku wytchnieniem i w ostatnich dniach był już w stanie normalnie serwować. Lider rankingu mógł po meczu uścisnąć dłoń Berdychowi, który nie wytrzymał końcówki psychicznie, tyle że wściekły mieszkający w Monte Carlo 26-letni finalista Wimbledonu 2010 (nie wykorzystał prowadzenia 4:2 w III secie oraz piłki meczowej w 12. gemie) nie był skory do uścisków. Czech, który w końcówce sezonu święcił triumf w Pekinie oraz zaliczył półfinał w Paryżu-Bercy, błyskawicznie zabrał swoją torbę i opuścił kort.
W gemie otwarcia I seta Berdych od 15-30 zdobył trzy punkty, a w drugim gemie przełamał Đokovicia wykorzystując drugiego break pointa. Świetnie funkcjonujący forhend i pewny serwis pozwoliły Czechowi łatwo utrzymać podanie, co mu dało prowadzenie 3:0. Mieszanie kierunków z dominacją ostrych forhendowych krosów dało finaliście Wimbledonu 2010 kolejne przełamanie serwisu grającego jakby na zwolnionych obrotach lidera rankingu. W piątym gemie podrażniony Serb pokazał próbkę swoich umiejętności długą wymianę wieńcząc bajecznym drop-szotem bekhendowym. Urodzony w Belgradzie tenisista łatwo odrobił część strat i otworzył swoje konto w tym spotkaniu. W szóstym gemie Đoković obronił break pointa, a w siódmym miał trzy szanse na odebranie rywalowi podania po raz drugi. Czech znakomicie się wybronił przy 15-40 posyłając dwie potężne bomby serwisowe. Seta Berdych zakończył w dziewiątym gemie, a potrzebował jednej okazji (efektowna akcja serwis + bekhend). W całym secie Đoković zapisał na swoje konto tylko trzy kończące uderzenia robiąc aż 15 niewymuszonych błędów. Czech z kolei miał 10 piłek bezpośrednio wygranych przy 12 błędach własnych.
W drugim gemie przyczajony serbski tygrys przełamał Berdycha, który wypuścił z rąk 40-15. Đoković wzmocnił siłę returnu, posłał kilka zabójczych forhendów, dołożył drop szota i na koniec skorzystał z prostego forhendowego błędu rywala. Po utrzymaniu podania lider rankingu prowadził 3:0. W kolejnych gemach obaj tenisiści pokazali sporo pięknych zagrań (imponowali siłą forhendu, ale większą różnorodność pokazał urodzony w Belgradzie 24-letni dominator sezonu), ale do końca Serb utrzymał wypracowaną przewagę. W całym secie Đoković ani razu nie znalazł się przy siatce, za to ograniczył ilość niewymuszonych błędów (tylko osiem przy siedmiu kończących uderzeniach).
W piątym gemie III seta przy stanie 30-30 tenisiści rozegrali jedną z piękniejszych wymian w całym meczu. Berdych ostrzeliwał Đokovicia krosami forhendowymi i mocnymi bekhendami, by na koniec popisać się dosyć szczęśliwym, ale zwycięskim wolejem. W szóstym gemie Czech dwoma miażdżącymi forhendami przełamał podanie Serba, ale natychmiast oddał własne robiąc dwa podwójne błędy. W 10. i 12. gemie lider rankingu przegrywał 15-30, a gdy serwował, by doprowadzić do tie breaka nawet 30-40. Podwójnym błędem dał Berdychowi piłkę meczową, ale ten się zagotował i wpakował grany z kompletnie nieprzygotowanej pozycji forhend w siatkę. W tie breaku nerwowy Czech popsuł serię forhendów i choć z 1-5 zbliżył się na 3-5 nie był w stanie nic więcej zdziałać. Finalista Wimbledonu 2010 miał zdecydowanie więcej kończących uderzeń niż Serb (32-17), ale też zrobił 42 niewymuszone błędy.