Takiej dominacji jednego tenisisty w starciu tych dwóch tytanów tenisowy świat dawno nie widział. Nadal poczuł na własnej skórze to co przeżywał w finale Rolanda Garrosa 2008 Federer, gdy Hiszpan rozbił Szwajcara 6:1, 6:3, 6:0 w jedną godzinę i 48 minut. Leworęczny tenisista z Majorki został rozbity w ledwie godzinę. Było to czwarte ich spotkanie w Masters (przed rokiem grali ze sobą w finale) i po raz czwarty górą jest urodzony w Bazylei 30-latek. Łączny bilans ich spotkań to 17-9 dla Nadala, Federer wyszedł na prowadzenie jeśli chodzi o ich pojedynki na korcie twardym (5-4). Dla rewelacyjnie dysponowanego w końcówce sezonu Szwajcara (może sobie osłodzić fakt, że po raz pierwszy od dziewięciu lat rok zakończy bez wielkoszlemowej zdobyczy) to 14. z rzędu wygrany mecz. Po wygraniu dwóch deblowych gier w Pucharze Davisa (w meczu z Australią) triumfował w swojej Bazylei i Paryżu. W hali Bercy pokonał w finale Jo-Wilfrieda Tsongę, którego zwyciężył także w niedzielę na otwarcie grupowych zmagań w londyńskiej hali O2.
W całym meczu Szwajcar wykorzystał cztery z sześciu break pointów samemu nie dając Hiszpanowi ani jednej okazji na przełamanie swojego podania, zaserwował sześć asów oraz zgarnął cztery z sześciu break pointów. W ciągu godziny gry Federer zapisał na swoje konto 29 kończących uderzeń popełniając tylko osiem niewymuszonych błędów.
To co Federer wyczyniał w I secie było wprost niebywałe. Znakomity serwis, świetny return i wprost fenomenalny forhend dały mu pewne zwycięstwo w secie. Od 2:2 Szwajcar odskoczył na 5:2 zaliczając przełamanie na sucho w szóstym gemie (m.in. kros forhendowy, akcja rozpoczęta wielkim returnem, a zwieńczona smeczem). W ósmym gemie całkowicie zdominowany przez rywala Nadala, który w niedzielę męczył się przez blisko trzy godziny z Mardy'm Fishem od 15-30 zdobył trzy punkty (jeden to piękny kros forhendowy), ale Federer seta zakończył bardzo pewnie wykorzystując pierwszą okazję za pomocą akcji serwis + kros forhendowy. Szwajcar nie dawał odwiecznemu rywalowi ani chwili wytchnienia nie pozwalając na przedłużające się wymiany, czyli odbierając Hiszpanowi podstawowy atut. Ryzykowny, bardzo kąśliwy, głęboko umieszczany przez Rogera return powodował, że leworęczny tenisista z Majorki od razu był spychany do defensywy i nie miał najmniejszych szans na kąsanie rywala forhendowymi topspinami, którymi przez tyle lat doprowadzał Szwajcara do rozpaczy głównie na kortach ziemnych.
W II secie Federer tak się rozhulał, że zaczął regularnie nokautować Nadala jednoręcznym bekhendem, co mogło przeciętnego kibica doprowadzić do bólu głowy od nadmiaru wrażeń, a zagorzałych fanów Szwajcara do prawdziwej ekstazy. Urodzony w Bazylei 30-latek zaliczył przełamanie w gemie otwarcia na koniec posyłając efektowny forhend. W drugim gemie pewnie utrzymał podanie serwując dwa asy, a w trzecim po raz kolejny zaskoczył kompletnie bezradnego Hiszpana, tym razem pozwalając sobie na swobodną grę bekhendem. Wyszły z tego dwa kończące uderzenia, a na koniec grając szybko bekhendem nagle zwolnił grę slajsem wyprowadzając rywala w pole. Dwa kończące returny (odwrotny kros forhendowy, kros bekhendowy) dały przeżywającemu drugą młodość profesorowi Rogerowi dwa break pointy w piątym gemie. Nadal doprowadził do równowagi (as, błąd forhendowy Szwajcara), ale Federer ciasnym krosem bekhendowym wymuszającym błąd uzyskał trzeciego i wykorzystał go ofensywną akcję (nastawionego na tak frontalny atak urodzonego w Bazylei pięciokrotnego triumfatora Masters dawno świat nie widział) rozpoczętą bekhendowym returnem finalizując forhendem. Roger dzieło zniszczenia zwieńczył szybkim gemem serwisowym. Leworęczny 25-latek z Majorki po raz pierwszy od 2007 roku (finał w Chennai z Michaiłem Jużnym 0:6, 1:6) przegrał mecz w godzinę.