W ten sposób z grupy B z pierwszego miejsca z kompletem zwycięstw awansował Roger Federer, a z drugiego Tsonga. Nadal przed rokiem osiągnął swój pierwszy finał Masters przegrywając w nim ze swoim odwiecznym szwajcarskim rywalem, przez którego we wtorek został rozbity. Tsonga odniósł drugie w sezonie zwycięstwo nad Hiszpanem i poprawił bilans ich pojedynków na 3-6. Dla Francuza, który w ostatnim starcie w sezonie zasadniczym w Paryżu-Bercy dotarł do finału, to drugi start w imprezie wieńczącej sezon. Przed trzema laty w Szanghaju nie wyszedł z grupy kończąc z bilansem spotkań 1-2. Pokonując Nadala został on pierwszym Francuzem, który awansował do półfinału Masters od czasu Gillesa Simona (2008). Będzie to 10. półfinał Tsongi w sezonie. Nadal, który w niedzielę męczył się przez blisko trzy godziny z Mardy'm Fishem, w swoim piątym występie w Finałach ATP World Tour po raz drugi odpada po fazie grupowej (2009).
Tsonga stłamsił Nadala ofensywną szarżą rozpoczętą od pierwszej piłki, czasem zdarzało mu się popsuć proste piłki, ale w ostatecznym rozrachunku ryzyko się opłaciło. Francuz zapisał na swoje konto 46 kończących uderzeń przy 45 błędach własnych oraz zdobył 27 z 36 punktów przy siatce. Nadalowi zanotowano 24 niewymuszone błędy, ale też tylko 14 piłek bezpośrednio wygranych. Na 12 wycieczek do siatki Hiszpan wywalczył trzy punkty. W trwającym dwie godziny i 42 minuty znakomitym spotkaniu Tsonga posłał 11 asów, a przy swoim premierowym podaniu zgarnął 43 z 51 punktów. Francuz obronił pięć z sześciu break pointów sam przełamując rywala trzy razy.
Nadal I seta rozpoczął z problemami, choć w drugim gemie prowadził 40-15 utrzymał podanie dopiero po grze na przewagi. W czwartym gemie Hiszpan od 15-40 zdobył cztery punkty. Tsonga z kolei przez własne gemy serwisowe szedł jak burza, w trzech pierwszych stracił w sumie cztery punkty. Na koniec piątego gema Francuz popisał się bajecznym stop-wolejem forhendowym. Szósty gem to ciąg dalszy problemów Nadala, ale leworęczny tenisista z Majorki nie spanikował i wrócił z 0-30 popisując się po drodze forhendowym wolejem i minięciem bekhendowym. Kolejne gemy pewnie dla serwujących. Efektowny Tsonga jeszcze raz świetną grą przy siatce wprowadził kibiców w zachwyt w dziewiątym gemie popisując się bekhendowym stop-wolejem niesamowicie podcinając piłkę. 10. gema Nadal wyciągnął z 15-30, za to serwując, by doprowadzić do tie breaka po raz pierwszy utrzymał podanie na sucho. Na początku 13. gema, jak zwykł go nazywać pan Bohdan Tomaszewski, Tsonga uzyskał mini breaka, lecz natychmiast go oddał podwójnym błędem. Francuz szybko się otrząsnął i dał prawdziwy koncert: trzy wspaniałe woleje, as, pięć punktów od 2-2 i pierwszy set powędrował na jego konto.
Przez pierwszych osiem gemów II seta serwujący szli jak burza. Tsonga zaczął popełniać więcej błędów, ale ciągle czarował szalonymi i jakże skutecznymi atakami przy siatce. Nadal z kolei zminimalizował ilość prostych błędów i był bardziej konsekwentny, zaczął też przejmować inicjatywę w wymianach, czego nie było w I secie. W dziewiątym gemie Hiszpan wybrnął z 15-30, a w 10. zadał decydujący cios. Przy 15-40 Tsonga obronił dwie piłki setowe w typowy dla siebie sposób: potężny forhend + smecz oraz wolej + smecz. Po chwili Francuz akcją serwis-wolej odparł jeszcze jednego setbola, ale w końcówce opuścił go pierwszy serwis, wyrzucił dwa forhendy i Nadal wyrównał na 1-1 w setach.
W trzecim gemie decydującej partii Nadal popełnił pierwszy podwójny błąd, a wolej bekhendowy wymuszający błąd dał Tsondze trzy break pointy. Francuz wykorzystał drugiego zaskakując Hiszpana stop-wolejem i po utrzymaniu podania prowadził 3:1. W siódmym gemie szalejący Tsonga zaliczył kolejne przełamanie popisując się kombinacją dwóch bajecznych wolejów oraz returnem forhendowym. Nadal od 30-0 stracił cztery punkty i przegrywał już 2:5. Zbytnia pewność siebie zgubiła Francuza, który w ósmym gemie oddał podanie robiąc trzy podwójne błędy. W kolejnym gemie pomocną dłoń wyciągnął leworęczny tenisista z Majorki, który dwoma prostymi błędami forhendowymi dał rywalowi trzy piłki meczowe. Tsonga nie wypuścił takiej szansy z rąk i awans do półfinału przypieczętował miażdżącym odwrotnym krosem forhendowym.