W pierwszym tygodniu turnieju treningiem dla zmagającego się z bólami np. głowy (wybuchła wśród zawodników mała epidemia grypy żołądkowej) Federera były właściwie same mecze. - Moja gra - tłumaczył - pozwoliła mi pokazywać dobry tenis mimo wszystko. Federer wciąż wygląda efektownie: to jego 13. zwycięstwo z rzędu, 37. w 39. kolejnym meczu. W Indian Wells, na oczach Roda Lavera, walczy o swój czwarty tam tytuł.
Niesamowicie wyraźnie podniósł swój poziom od konkretnego momentu meczu IV rundy z Thomazem Belluccim: w decydującym secie przy 4:4 i 0-30 posłał cztery kolejne pierwsze serwisy, przełamał Brazylijczyka i otworzył sobie drogę do starcia z Del Potro, który ze szwajcarskim Maestrem nie był już w stanie nawiązać walki. Finał US Open 2009, który przyniósł Argentyńczykowi jedyny dotąd tytuł wielkoszlemowy, pozostaje miłym wspomnieniem związanej z pokonaniem Rogera chwały.
Chciał skończyć mecz wolejem z bekhendu, zrobił to dwie chwile potem dobrym serwisem, a w międzyczasie to Delpo zaskoczył go przy siatce, chwilę przed kapitulacją zyskując pierwszą szansę na przełamanie, o którym nie mogło być mowy. W ciągu 70 minut Federer zaserwował 13 asów, zanotował 20 innych uderzeń wygrywających, przy ośmiu ledwie kończących zagraniach mającego w ramieniu armatę Argentyńczyka.